Najpierw jest samobiczowanie w czasie uroczystej procesji, później koledzy w strojach rzymskich żołnierzy wyciągają kilkunastocentymetrowe gwoździe z nierdzewnej stali i proszą o położenie ręki na belce drewna. Gdy upewnią się, że gwóźdź utrzyma ciało, wznoszą krzyż z pokutnikiem. Chętnych do ukrzyżowania na wzgórzach filipińskiego San Fernando jest więcej niż miejsc, dlatego po kilku minutach stają następne krzyże. I tak co roku. Ci z największym doświadczeniem mówią, że "idzie się przyzwyczaić".