Trzysta metrów kwadratowych chleba w lesie. Bo "przekazać głodnym to przestępstwo"

Jeśli ze stopy bezrobocia w mieście można wywnioskować procent ubogich mieszkańców, to Siemianowice Śląskie mają ich sporo. Do niedawna znajdowały się wśród dziesięciu miast i powiatów województwa śląskiego z najwyższą stopą bezrobocia.

Niejednego siemianowiczanina ucieszyłby dar w postaci chleba. A wielu może zaboleć widok, jaki ukazał się urzędnikom w lesie na pograniczu z Czeladzią.

- Biegną tam ścieżki rowerowe i nieutwardzone trakty. Pośród tych ścieżek jeden z mieszkańców odkrył wyrzucone pieczywo - mówi Piotr Kochanek, rzecznik urzędu miasta w Siemianowicach.

- Chleb, bułki, trochę owoców zajmują około trzysta metrów kwadratowych. Na oko to tona pożywienia - ocenia Kochanek.

Przypuszcza, że gdy było wyrzucane, nadawało się do zjedzenia. Mogło być czerstwe, ale nie zepsute.

- W naszym mieście jest jedno stowarzyszenie, które karmi osoby potrzebujące i temu stowarzyszeniu można oddać jedzenie. Ale nie za darmo, bo nie jest organizacją pożytku publicznego - wyjaśnia rzecznik.

Jak ustalił, jeśli chcemy coś podarować takiej organizacji pozarządowej, musimy odprowadzić podatek VAT. Aby tego uniknąć, trzeba pofatygować się do położonych po sąsiedzku Katowic, gdzie organizacji pożytku publicznego jest wiele. Jednak łatwiej i taniej zaryzykować 500 złotowym mandatem za zaśmiecanie miasta i wyrzucić jedzenie byle gdzie.

- Przekazanie daru bez faktury jest przestępstwem - dodaje rzecznik.

- A nie mogą tego gdzieś wystawić w dostępnym miejscu, żeby ludzie sobie wzięli? - dopytuję.

Rzecznik: - Wtedy sanepid nakazałby nam to posprzątać z uwagi na zagrożenie sanitarne dla mieszkańców.

Jak zauważyli urzędnicy, na pieczywo w lesie połakomił się lis. Prawdopodobnie resztę posprzątają dziki.

Autor: mag/ec / Źródło: TVN 24 Katowice