Dwa hektary drzew zniszczone w niecałe dwa tygodnie, a sprawcy wciąż nie udało się złapać. - Niektóre pożary dzieją się w nocy, w miejscach, gdzie naprawdę niełatwo się dostać, to nie tereny na spacer - mówi Łukasz Grupiński z Nadleśnictwa Potrzebowice (Wielkopolska). I wyznacza nagrodę: pięć tysięcy złotych za wskazanie sprawcy szkód, lub dostarczenie dowodów, które doprowadzą do podpalacza.
- Problem dotyczy właściwie całego obszaru, bo te pożary miały miejsce w różnych miejscach, znacznie od siebie oddalonych - mówi Łukasz Grupiński, nadleśniczy.
Od początku czerwca ktoś zniszczył już dwa hektary drzew. Całe Nadleśnictwo Potrzebowice to dwadzieścia tysięcy hektarów lasu.
"Niełatwo się tam dostać"
Pracownicy nadleśnictwa twierdzą, że nie ma mowy o przypadkowym zaprószeniu ognia, to również nie historia, w której kawałki potłuczonej butelki skupiają słońce na suchej ściółce i wzniecają płomień.
- Pożary dzieją się w środku kompleksu leśnego, tam naprawdę niełatwo się dostać, to nie tereny na spacer. Poza tym, niektóre z pięciu pożarów, jakie mieliśmy, działy się w nocy. O godzinie trzeciej, czwartej - tłumaczy Grupiński.
Jak mówi, te celowe podpalenia zaczęły się 30 maja. Do chwili obecnej (poniedziałek), było ich pięć.
Ukryte foto-pułapki
Pracownicy poinformowali już o sprawie policję i straż pożarną. Wspólnie starają się wykryć sprawcę podpaleń, a żeby zwiększyć prawdopodobieństwo odnalezienia podpalacza, wyznaczyli nagrodę.
Za wskazanie dowodów, które będą jednoznacznie świadczyć o winie konkretnej osoby, nadleśnictwo oferuje pięć tysięcy złotych. - W lesie zainstalowane są foto-pułapki, ale nie chciałbym zdradzać szczegółowych ustaleń na temat tych materiałów, zajmują się tym odpowiednie służby.
Każdy, kto ma jakąś wiedzę na temat podpaleń, proszony jest też o kontakt z policją.
Autor: ww/i / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Nadleśnictwo Potrzebowice