Pomiędzy podejrzanymi "zaistniała rozbieżność", jak powinno przebiegać porwanie, czy je kontynuować, czy przerwać - mówił rzecznik białostockiej prokuratury Łukasz Janyst, komentując zeznania zatrzymanych w sprawie porwania trzyletniej Amelii i jej matki. Jak mówił, mąż i żona przedstawili też sprzeczne wersje wydarzeń w trakcie sobotnich przesłuchań w prokuraturze.
Rzecznik białostockiej prokuratury Łukasz Janyst poinformował w sobotę, po zakończeniu przez śledczych czynności, że "ojciec dziecka oraz mężczyzna, który miał mu pomagać" usłyszeli zarzut "bezprawnego pozbawienia wolności kobiety i dziecka".
W niedzielę Sąd Rejonowy w Białymstoku zdecydował w o tymczasowym aresztowaniu na trzy miesiące dwóch mężczyzn podejrzanych o bezprawne pozbawienie wolności 25-letniej kobiety i jej córki.
"Tak się kończy walka o całą rodzinę"
Ojciec 3-letniej Amelki, wchodząc w sobotę do prokuratury, był pytany przez dziennikarzy, "dlaczego uprowadził Amelię i jej matkę", mówił, że "ona została uprowadzona z Niemiec do Polski".
Dopytywany, czy żałuje tego co zrobił, odpowiedział, że "wszystko jest dobrze". Po wyjściu z prokuratury powiedział, że nie czuje się winny. - Nic nie wiem. Tak się kończy walka o całą rodzinę - mówił.
Sprzeczne zeznania
Mężczyzna nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów. Rzecznik białostockiej Prokuratury Okręgowej mówił, że relacja mężczyzny jest zgodna z ustaleniami prokuratury poza jedną kluczową kwestią - dobrowolnością wyjazdu wraz z nim żony.
Z wyjaśnień, które złożył podejrzany wynika, że "żona dobrowolnie wsiadła z nim do samochodu i dobrowolnie podróżowała".
A zebrany przez prokuraturę materiał dowodowy - jak podkreślał Janyst - wskazuje, że było zgoła przeciwnie.
- Według Cezarego R. żona miała posłuchać jego namów, wsiąść z nim do samochodu i mieli przez te dwa dni prowadzić rozmowy o dalszych losach i małżeństwa, i dalszej opieki nad dzieckiem - mówił prokurator.
Dodał, że zeznania żony podejrzanego i postronnych świadków wskazują, że działo się to wbrew woli kobiety.
"Pomiędzy dwoma podejrzanymi doszło do swego rodzaju nieporozumienia"
Łukasz K., drugi podejrzany mężczyzna - jak mówił Janyst - odmówił składania wyjaśnień w prokuraturze, ale wcześniej złożył wyjaśnienia policjantom.
- Podejrzany przyznał się do udziału w tym porwaniu, do udzielania pomocy Cezaremu R., natomiast nie przyznał się do tego, by on miał stosować przemoc wobec pokrzywdzonych - mówił Janyst.
Wyjaśnił, że z aktualnych ustaleń wynika, że pokrzywdzone zostały siłą wepchnięte do samochodu, co jest już przemocą.
Janyst pytany, na czym polegał udział tego mężczyzny w przestępstwie mówił, że był wraz z ojcem, a więc pomagał stworzyć przewagę liczebną, pomagał mu w przemieszczaniu się, w obserwacji, bo - jak wynika z materiałów - porwanie było planowane od kilku miesięcy.
- Generalnie była to pomoc sprowadzająca się do wsparcia logistycznego, także do przebywania wraz z nim w tym samochodzie, do wcześniejszych obserwacji. Właśnie w ten sposób on uczestniczył w tym przestępstwie - mówił Janyst. Z wyjaśnień mężczyzny wynika, że za swoją pomoc miał dostać pieniądze.
Jak powiedział jednak prokurator, "pomiędzy dwoma podejrzanymi doszło do swego rodzaju nieporozumienia". - Zaistniała pomiędzy nimi rozbieżność, czy to powinno rzeczywiście tak przebiegać. Czy kontynuować to, czy też przerwać. Łukasz K., jak sam twierdzi, chciał to już zakończyć i w związku z tym doszło do rozdzielenia się ich - poinformował prokurator.
Odnalezione
Janyst przekazał również nowe informacje dotyczące samego znalezienia 25-letniej Natalii i 3-letniej Amelki. - Kobieta wraz z córką, po tym jak oddaliła się od samochodu, została zabrana przez przypadkowego kierowcę i już z nim, po nawiązaniu kontaktu z policją, udała się na jakiś parking, gdzie została przekazana funkcjonariuszom - mówił.
Dopytywany, czy kobieta sama uwolniła się z samochodu swojego męża, stwierdził, że "ta relacja wymaga niewątpliwie pogłębienia". - Tutaj wiemy, że ona się uwolniła, ale nie wiemy do końca, jaki był w tym udział drugiego z podejrzanych - tłumaczył.
Bez zarzutu o uprowadzenie nieletniej
Zarówno ojciec, jak i drugi mężczyzna nie usłyszeli zarzutu o uprowadzenie nieletniej wbrew woli osoby sprawującej nad nią opiekę (w tym kierunku również prowadzone jest śledztwo), czyli z art. 211 Kodeksu karnego. Prokurator Janyst wyjaśnił, że w przypadku ojca wymaga to zgromadzenia dodatkowego materiału i dokumentów sądowych, by ustalić, kto i jak opiekował się dzieckiem.
Jeśli chodzi o drugiego mężczyznę, to - jak mówił Janyst - "działał na polecenie, czy też pomagał ojcu dziecka, stąd też w tym kontekście należy oceniać świadomość co do tego, kto był uprawniony do decydowania o miejscu pobytu dziecka". - Dlatego jego odpowiedzialność za ewentualne przestępstwo z art. 211 jest ściśle uzależniona od odpowiedzialności ojca tego dziecka - dodał Janyst.
Poszukiwania
Poszukiwania kobiety i jej dziecka trwały ponad dobę. Do uprowadzenia doszło w czwartek przed południem na jednym z białostockich osiedli. Jak podawała policja, dwaj sprawcy wepchnęli 25-latkę i jej 3-letnią córkę do samochodu i odjechali. Kilkaset metrów dalej porzucili ciemnoniebieskiego citroena.
W czwartek po południu w związku z zaginięciem dziecka ogłoszony został Child Alert. Policja opublikowała wtedy zarówno wizerunek dziecka, jak również później wizerunek jego matki. W piątek rano - zdjęcia męża porwanej kobiety, ojca dziecka. Zdaniem funkcjonariuszy, to ten mężczyzna w Łomży wypożyczył samochód użyty do uprowadzenia. W ramach akcji poszukiwawczej m.in. prowadzone były kontrole na głównych drogach wyjazdowych z Białegostoku.
Śledztwo
W dniu porwania, w czwartek białostocka prokuratura wszczęła śledztwo. Dotyczy ono pozbawienia wolności oraz sytuacji, gdy - wbrew woli osoby powołanej do opieki lub nadzoru - zostaje uprowadzona lub zatrzymana osoba w wieku poniżej 15 lat. Oba te przestępstwa zagrożone są karą do 5 lat więzienia.
Autor: KB/adso / Źródło: TVN24, PAP