"Przybyła na miejsce komisja kolejowa potwierdziła niewątpliwy fakt wystąpienia nieprawidłowości wskazań semaforów, a tym samym uznała zasadność decyzji maszynisty" - napisała spółka PKP Cargo w specjalnym oświadczeniu w związku zamieszaniem, jakie wywołała decyzja maszynisty pociągu towarowego. Mężczyzna rano wstrzymał skład, bo miał wątpliwości co do wskazań semafora na trasie między Piotrkowem Trybunalskim a Babami (Łódzkie). Zanim kłopot rozwiązano powstał kolejowy korek na co najmniej 10 pociągów.
Rzecznik prasowy PKP Cargo w wydanym po południu oświadczeniu napisał, że "obecnie trwają prace mające głównie na celu znalezienie przyczyny nieprawidłowego działania urządzeń sterowania ruchem". - Dzięki właściwej postawie maszynisty udało się uniknąć zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu kolejowym - czytamy w piśmie, które informuje także o tym, że prezes spółki Wojciech Balczun podziękował maszyniście "za odpowiedzialną postawę". - Bezpieczeństwo ruchu jest priorytetem w działalności przewozowej PKP Cargo - napisał Piotr Apanowicz.
Wątpliwy sygnał semafora
Kłopoty pasażerów zaczęły się, kiedy po godz. 9.15 maszynista pociągu towarowego, jadącego od strony Piotrkowa Trybunalskiego, przed stacją Baby wstrzymał ruch, mając wątpliwości co do wskazań semafora (jego zdaniem, dawał sprzeczne sygnał i nie wiedział, czy może bezpiecznie jechać).
Mężczyzna zatrzymał pociąg, odmówił dalszej jazdy i zażądał przybycia komisji. Na miejscu pojawili się przedstawiciele PKP PLK oraz Cargo i sprawdzali m.in. wskazania sygnalizacji. Ruch na zablokowanej trasie został wznowiony po około pięciu godzinach, ale utrudnienia na trasie tzw. kolei warszawsko-wiedeńskiej (Warszawa-Katowice) mogą potrwać do wieczora. - Jest tam czynny tylko jeden tor. Około 10 pociągów jest bardzo poważnie opóźnionych i oczywiście na kilka godzin będzie utrudniony ruch po tej trasie. Pociągi czekają w odstępach, na które pozwalają im semafory, i ruszają kolejno, a dojeżdżać będą następne - wyjaśniał Łańcucki.
Miało być 20 minut
Pasażerowie pociągów, które utknęły w polu, mówili w rozmowie z TVN24, że rozumieją względy bezpieczeństwa, mają jednak pretensje do PKP, że nie informowały, jak długo potrwa utrudnienie. - Mam samolot, a nie ma żadnych szans na transport zastępczy, aby dostać się do Wrocławia - powiedziała jedna z pasażerek, dodając, że kolej mogła chociaż zorganizować zastępczy autobus dla tych, którzy muszą pilnie gdzieś dojechać.
Oburzonych było więcej. - Nie wiem co się dzieje, żadnej informacji. Przyszedł jeden człowiek i powiedział, że ruszymy za dwadzieścia minut. Minęły 3 godziny. Co się dzieje - denerwował się jeden z obcokrajowców jadących pociągiem.
Katastrofa w Babach
W sierpniu ub. roku w pobliżu stacji w Babach doszło do katastrofy pociągu TLK Warszawa-Katowice. Wykoleiła się lokomotywa i cztery wagony. Jeden z nich wypadł z torów i przewrócił się. Dwie osoby zginęły, a ok. 80 zostało poszkodowanych.
Według piotrkowskiej prokuratury, jedną z przyczyn wypadku była nadmierna prędkość, z jaką pociąg wjechał na rozjazd. 42-letniemu maszyniście przedstawiono zarzut spowodowania katastrofy kolejowej. Grozi za to kara do 12 lat więzienia. Piotrkowska prokuratura nadal prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Źródło: TVN24, PAP