Zarzut znieważenia policjantów chce postawić posłance PiS Annie Sikorze prokuratura z warszawskiego Żoliborza. Śledczy wysłali już wniosek o uchylenie jej immunitetu.
Jak powiedział Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, przesłuchano już funkcjonariuszy, którzy chcieli zatrzymać posłankę PiS do kontroli i oficera dyżurnego z komisariatu na warszawskim Żoliborzu.
- Prokuratura zabezpieczyła też notatniki służbowe policjantów - dodał.
Wniosek o uchylenie immunitetu posłance Sikorze trafił do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Ta - po jego sprawdzeniu - ma go wysłać Prokuratorowi Generalnemu, a ten do marszałka Sejmu.
Posłance grozi grzywna, ograniczenie wolności, a nawet do roku więzienia.
Mandat za rozmowę przez komórkę
Prokuratorski wniosek o uchylenie Sikorze immunitetu do pokłosie wydarzeń z października ub. roku. Wtedy na ul. Mickiewicza w Warszawie policjanci próbowali zatrzymać posłankę do kontroli. Chcieli jej wlepić 200 złotych mandatu za to, że rozmawiała przez telefon komórkowy podczas jazdy. Ta jednak miała od razu zwymyślać funkcjonariuszy. "Jestem posłem, możecie mnie w d... pocałować" - mieli usłyszeć policjanci.
Posłanka miała też wymachiwać legitymacją poselską i odgrażać się funkcjonariuszom, że ich zwolni z pracy. Ci poskarżyli się zwierzchnikom, a potem zeznali wszystko prokuratorom.
Parlamentarzystka w rozmowie z tvn24.pl odpierała zarzuty o agresywne zachowanie. Jak twierdziła, poselską legitymacją zasłoniła się dopiero, kiedy funkcjonariusze zagrozili, że ją skują. Jej zdaniem, policjanci byli agresywni i publicznie ją obrażali. Mieli powiedzieć m.in., że "jaka władza tacy posłowie" i nazwać parlamentarzystów "ćwierćgłówkami".
Teraz - jak powiedziała radiu ZET - czeka na wniosek prokuratury, decyzję co zrobi, podejmie jak go przeczyta. Na razie nie ma zamiaru zrzec się immunitetu.
Źródło: Radio ZET, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24