Gaszą pożary, ratują z wypadków. Przez kilka lat wypracowali 10 mln nadgodzin. Teraz przynajmniej za kilka dostaną pieniądze. Za zaległe być może dostaną rekompensaty.
- Zmęczenie i znużenie to się daje odczuć, ale nie myślimy przecież, że mija kolejna godzina czy nadgodziny - mówi mł. bryg. Marek Łuszczyk, dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej w Gliwicach.
Myśląc w ten sposób wypracowali w całym kraju w ciągu kilku lat aż 10 mln nadgodzin. - Gdybyśmy chcieli to odbierać w wolnym, to wszystkie strażnice w kraju byłyby przez kwartał zamknięte - mówi Robert Osmycki, szef pożarniczej "Solidarności".
Trudne negocjacje
Z nowym rokiem przyszły zmiany. Od teraz każdy strażak może wziąć osiem godzin płatnych nadgodzin. Każda to 13,67 złotego. A co z poprzednimi? Zgodnie z informacją uzyskaną od Komendy Głównej Straży Pożarnej, w miarę możliwości, strażacy mogą odbierać zaległe dzień czy godziny w wolnym.
- Udało się wygospodarować 100 mln złotych. To naprawdę jest krok do przodu - przekonuje Małgorzata Woźniak, rzeczniczka resortu.
Jak przekonuje Osmycki, zawodowi strażacy muszą walczyć o swój wizerunek. Kojarzy się ich z siedzącymi w koszarach i gapiącymi się w telewizor. Zapomina się, że akcja strażacka może potrwać po takim "gapieniu" nawet kilka tygodni.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24