Po południu, 15 lutego 1979 roku, centrum Warszawy wstrząsnęła potężna eksplozja. W wybuchu gazu w budynku Rotundy PKO zginęło 49 osób, a 110 zostało rannych. Jak pisał w swoich dziennikach Kazimierz Brandys, w całym mieście panował wówczas żal z powodu katastrofy. W niedzielę mija 30. rocznica tragicznego wydarzenia.
W rocznicę tragedii pamięć ofiar tragedii warszawiacy uczcili minutą ciszy.
Zbudowany w 1966 r. charakterystyczny budynek Rotundy został zniszczony prawie w całości, w skutek wybuchu 30 lat temu. Zachował się tylko stalowy szkielet konstrukcji. W czasie wybuchu w budynku znajdowało się 170 pracowników banku i 300 klientów.
"W mieście żal, zgroza, osłupienie"
Kazimierz Brandys, który znalazł się w okolicy Rotundy wkrótce po wybuchu, w swoim dzienniku ("Miesiące 1978-1981") zapisał: "Staliśmy w zatorze, milicjanci rozstawieni na jezdni zagrodzili ruch w górę Marszałkowskiej, musiałem skręcić w Piękną. W następnym zatorze samochodów, przy skrzyżowaniu Kruczej i Alei Jerozolimskich, z fiata stojącego obok nas wyjrzał kierowca i powiedział, że z rotundy został tylko drut. (...) Z wyższych pięter hotelu Forum widać było ciała rozrzucone przez eksplozję, pozaczepiane o dach rotundy i zwieszające się z resztek konstrukcji. (...) W mieście żal, zgroza, osłupienie".
"Straszny widok"
Wydarzenia sprzed 30 lat dobrze pamięta Michał Borkowski, który w 1979 roku był szefem dyspozytorów karetek w Warszawie. - Straszny widok, pamiętam to jak dziś - opowiada portalowi tvnwarszawa.pl Borkowski. - Całe centrum było zamknięte, rannych przewoziliśmy do wszystkich stołecznych szpitali.
Służby nie dopuszczały na miejsce tragedii postronnych osób, które chciały pomóc - wspomina. - Warszawiacy i tak pomagali, oddając krew. Każdy chciał jakoś pomóc - dodaje.
"Wybuch uniósł nas w górę"
- Pierwsze co pamiętam to uniesienie nas wszystkich w górę, jakby bomba wybuchła. Potem zaczęliśmy spadać. Usłyszałam jęki, krzyki pomocy. Poczułam, że jestem przygnieciona. Straciłam przytomność - wspomina Wiesława Kowalczyk, która pracowała na piętrze warszawskiej Rotundy PKO 15 lutego 1979 r.
Po tym jak straciła przytomność po wybuchu, ocknęła się dopiero w szpitalu. Nigdy nie wróciła do pracy w Rotundzie. Wszystkie koleżanki, które pracowały wtedy obok niej zginęły. - Moja serdeczna przyjaciółka zmarła wtedy w szpitalu. Była w ciąży - dodaje Kowalczyk.
Gaz czy bomba?
Jak podały wówczas władze, przyczyną eksplozji był ulatniający się w Rotundzie gaz. Pojawiały się jednak hipotezy, że pod bankiem podłożono bombę.
W akcji ratunkowej, trwającej w sumie sześć dni, wzięło udział ponad 2 tysiące osób. Kolejne tysiące osób oddawało krew na rzecz ofiar wybuchu.
Do zbadania przyczyn eksplozji władze powołały specjalną komisję pod kierownictwem prezydenta Warszawy Jerzego Majewskiego. W jej składzie znaleźli się specjaliści z Wojskowej Akademii Technicznej, eksperci od kryminalistyki, a nawet ściągnięci z Katowic pracownicy Głównego Instytutu Górnictwa.
Oficjalnie winny był mróz
4 kwietnia 1979 r. "Trybuna Ludu" opublikowała komunikat o wynikach prac komisji badającej okoliczności wybuchu w Rotundzie. Stwierdzał on m.in.: "Jak ustaliły badania bezpośrednią przyczyną wydobywania się gazu było pęknięcie korpusu żeliwnego zaworu gazociągu, umieszczonego obok jezdni (...) na skutek skurczu termicznego, spowodowanego niską temperaturą i ruchów gruntu wywołanych przez komunikację naziemną i podziemną".
Pół roku odbudowy
W przedstawionej czytelnikom informacji jednoznacznie wykluczono inne przyczyny katastrofy niż wybuch gazu ziemnego. Na łamach prasy zapewniano o tym, iż rodzinom ofiar i wszystkim poszkodowanym w eksplozji udzielono pomocy materialnej, a także załatwiono sprawy związane z odszkodowaniami oraz rentami. Specjalną opieką objęte miały zostać osierocone dzieci.
Władze zdecydowały o odbudowie Rotundy. Budynek przy rondzie Dmowskiego, jaki znamy dzisiaj, został oddany do użytku już w październiku 1979 r.
"Studnia Pamięci"
Ofiary wybuchu upamiętniono tablicą wbudowaną w elewację budynku. Dwa lata temu artystka Justyna Wencel zaproponowała by zamiast tego w pobliżu Rotundy powstała "Studnia Pamięci". Pomnik miał się składać z tafli szkła, umieszczonego na poziomie chodnika. Pod nią miała znajdować się głęboka na metr studnia ze schodzącymi w dół schodami. Oprócz tego przed Rotundą miałyby stanąć tablice z wypisanymi imionami i nazwiskami ofiar wybuchu.
Pomysł do tej pory nie doczekał się realizacji.
Zburzą Rotundę?
Od wielu lat toczy się także debata nad budową nowego wieżowca w miejscu Rotundy. Dziewięć lat temu władze PKO zamówiły nawet wstępne projekty. Swoją wizję przedstawiła m.in. MWH Architekci oraz pracownia Stefana Kuryłowicza. Bank pozostał jednak na tym etapie. Plany realizacji w tym miejscu wieżowca wracają co jakiś czas, lecz brakuje konkretnych decyzji.
W niedzielę otwarcie wystawy
W niedzielę w Rotundzie otwarta została wystawa, na której można zobaczyć jak przez lata zmieniał się budynek.
O godz. 12, w czasie uroczystości upamiętniających tragiczne wydarzenia sprzed 30 lat, kwiaty pod tablicą pamiątkową złożyła Hanna Gronkiewicz-Waltz. Warszawiacy palili znicze. W uroczystościach wzięli udział także pracownicy PKO BP i przedstawiciele służb ratowniczych.
mwap/par/mz
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Bartłomiej Zborowski