- Każdy, kto przewiesza czujniki metanometryczne, zdaje sobie sprawę, że staje się samobójcą i zabójcą swoich kolegów - tak doniesienia górnika, który ujawnił, że w kopalni "Wujek-Śląsk" manipulowano przy wskaźnikach, podsumowuje Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności". - Nie mam prawa nie wierzyć temu pracownikowi, ale ciągle mam nadzieję, że to nieprawda - dodaje.
Po tym, jak TVN24 i tvn24.pl pokazały film nagrany przez jednego z górników, na którym widać przekroczone stężenie metanu na jednej ze ścian, w kopalni "Wujek-Ślask" zawrzało. W rozmowie z nami górnik opisał jak w "Wujku-Śląsku" rozprawiano się z czujnikami metanometrycznymi. - Z tego, co zaobserwowałem, praca polegała na tym, aby czujnik metanometryczny był schowany albo do lutni, albo był napowietrzany świeżym ciągiem powietrza, który szedł z lutni. To niedozwolone - opowiadał. Wszystko po to, by prace mogły toczyć się "planowo".
Nagranie, które według górnika powstało w kwietniu tego roku, pokazuje czujniki metanu wskazujące kilkukrotnie przekroczenie norm. - Zgłaszałem takie sytuacje przełożonemu. On nakazywał jak najszybsze zmniejszenie ilości metanu… na czujnikach. Przełożonych nie interesuje ile jest w ścianie, tylko ile jest na papierze, czyli na czujnikach - mówił górnik.
"Zszokowani"?
- Te informacje docierają już do dyrekcji. Jesteśmy zszokowani i podłamani. Ja osobiście nie mogę w to uwierzyć - komentował w "Faktach po Faktach" Andrzej Bielecki, rzecznik kopalni. Zaznaczał, że cały czas są to zarzuty "anonimowego człowieka", co zmniejsza - jego zdaniem - ich wiarygodność. - Pracownicy, którzy dopuszczali się ewentualnie tego typu manipulacji, nie powinni pracować na kopalni. Ale ja w to nie wierzę - zaznaczał rzecznik.
- Myślałem, że po tragedii w "Halembie" przestała funkcjonować zasada ekonomii za wszelką cenę. (...) Nie mam prawa nie wierzyć temu pracownikowi, który taki film nagrał. (...) Dla mnie jest to niedopuszczalne, że organy państwa, które dostały takie zgłoszenie, nie zajęły się od razu sprawą. Szczególnie mam tu na myśli Wyższy Urząd Górniczy, ale także kierownictwo kopalni - odpowiadał rzecznikowi Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności".
"Zmuszają ich do samobójstwa"
On także ma nadzieję, że film górnika "nie jest prawdą", ale z innych niż rzecznik powodów. - Po prostu okazałoby się, że po "Halembie" niewiele się w polskim górnictwie zmieniło. (...) Prosiliśmy wtedy górników, naszych członków, żeby przestali się bać - wyjaśniał.
Szef górniczej "Solidarności" ostro ocenił, że osoby "nadzoru i dozoru" wydając polecenie przewieszenia czujnika metanometrycznego w miejsce, w którym będzie wskazywał zaniżone stężenie, zmuszają tak naprawdę podwładnych do samobójstwa.
- Przecież każdy górnik, który w takim konkretnym przypadku przewiesza ten czujnik, zdaje sobie sprawę, że staje się potencjalnym samobójcą i zabójcą kolegów. Jestem przerażony tym filmem, jeśli oczywiście on jest prawdziwy. Myślałem, że po "Halembie" już nikt, kto pracuje na dole kopalni bez względu na to, kto każe mu popełnić takie przestępstwo, nie zgodzi się na to. - Zgłaszajcie takie przypadki do nas, my zajmiemy się tym, by takie osoby zostały ukarane - zaapelował na koniec.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.PAP