Spadła liczba kart kredytowych używanych przez ministrów i transakcji z ich wykorzystaniem - wynika z raportu minister ds. walki z korupcją Julii Pitery. Ale opozycji to nie przekonuje. - To hipokryzja. Te same rachunki płaci się gotówką lub przelewami - twierdzi Elżbieta Jakubiak, minister sportu w rządzie PiS.
Jak pisze "Dziennik", prześwietlenie ministrów rządu Donalda Tuska pod względem wykorzystania kart kredytowych, to wynik słynnego raportu, który dotyczył wykorzystania plastikowych pieniędzy przez urzędników rządu PiS.
Z najnowszego raportu Pitery wynika, że urzędnicy coraz rzadziej używają kart. W czasie rządów PiS mieli do dyspozycji 223 karty, a skorzystało z nich 221 osób. Teraz liczba kart spadła do zaledwie 86.
Kwoty wydatków są jednak podobne: rząd PiS przez dwa lata wydał 1,4 miliona złotych, ekipa Donalda Tuska w 14 miesięcy zapłaciła 750 tysięcy złotych.
Okazuje się, że urzędnicy częściej teraz korzystają z przelewów albo płacą gotówką. I dlatego - jak przekonuje opozycja - nie można mówić o zredukowaniu wydatków publicznych pieniędzy. Elżbieta Jakubiak, minister sportu w rządzie PiS najnowszy raport minister ds. walki z korupcją podsumowuje krótko: - To hipokryzja.
Które resorty najbardziej rozrzutne?
Z raportu Pitery wynika, że najwięcej - bo ponad 300 tysięcy złotych - wydało Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, a najmniej - dosłownie nic - resorty zdrowia, edukacji i rolnictwa. Te akurat kart służbowych nie miały. Z kolei w Ministerstwie Sportu żaden z ministrów nie tknął służbowej karty, za to z plastikowych pieniędzy korzystali pracownicy niższego szczebla. - Kart kredytowych używają tylko kierowcy, którzy tankują benzynę. Urzędnik może się obejść bez karty kredytowej - zapewnia nas minister sportu Mirosław Drzewiecki.
Rządowi audytorzy dopatrzyli się także wydatków na prywatne cele. Nie ujawnili jednak, kto i za co płacił. Zakwestionowano ponad 8 tysięcy złotych. Pieniądze te zostały już zwrócone. Najwięcej na cele prywatne wydali urzędnicy z MSZ: prawie 4 tysiące, a także MON - 1,2 tysiąca.
- Odkryliśmy wydatki prywatne. To nie były duże kwoty, ale chodzi o zasadę. Urzędnicy musieli oddać te pieniądze co do złotówki, osobiście tego dopilnowałam - mówi Pitera.
Ministrowie: jak w PRL
Odkryliśmy wydatki prywatne. To nie były duże kwoty, ale chodzi o zasadę. Urzędnicy musieli oddać te pieniądze co do złotówki, osobiście tego dopilnowałam Julia Pitera
Drobiazgowość kontrolerów niekiedy przekraczała granice zdrowego rozsądku. Jak w przypadku jednej z delegacji MSZ, która poleciała do Azji. Audytorzy zakwestionowali zapłacony kartą rachunek za hotel, ponieważ na jednym blankiecie widniała opłata za nocleg i łączenie się z internetem. Zgodnie z przepisami, obie usługi powinny znaleźć się na oddzielnych blankietach.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP