Związkowcy z "Solidarności" nie rezygnują z protestu pod Sejmem i żądania przeprowadzenia referendum ws. emerytur. Twierdzą, że porozumienie między premierem Donaldem Tuskiem a wicepremierem Waldemarem Pawlakiem w sprawie tego, jak długo mają pracować Polacy, ich nie obchodzi. Tyle, że osiągnięty przez PO i PSL kompromis wyklucza referendum.
Związkowcy protestują obecnie pod Sejmem (jutro posłowie będą decydować referendum ws. reformy emerytalnej). Wczoraj przenieśli się tam spod Kancelarii Premiera, gdzie pojawili się w poniedziałek. Na razie w "miasteczku emerytalnym" jest spokojnie, związkowców jest niewielu, bo nowa zmiana protestujących ma dopiero dotrzeć.
"Emerytalne miasteczko" to protest przeciwko rządowym planom wydłużenia wieku emerytalnego do 67 roku życia.
Związkowcy nie chcą pracować tak długo, domagają się także referendum w tej sprawie (chcą, by Polacy w referendum odpowiedzieli na pytanie, czy są za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego wynoszącego 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn).
Zapowiadają, że jeśli ich wniosek nie przejdzie, wrócą do stolicy po świętach, a niewykluczone, iż będą protestować także w czasie Euro 2012.
Zawarli kompromis
Wiosek NSZZ "Solidarność" nie ma jednak raczej szans powodzenia, bo Tusk i Pawlak porozumieli się ws. reformy emerytalnej. Bez głosów PSL wniosek przepadnie, bo jego poparcie zadeklarowała jedynie opozycja: PiS, SP i SLD. Przeciwko będzie PO i prawdopodobnie Ruch Palikota.
Nieoficjalnie wiadomo, że Tusk i Pawlak porozumieli się już ws. emerytur. Będziemy pracować do 67 roku życia, ale będzie możliwość wcześniejszego przejścia na tzw. emeryturę częściową. Mężczyźni mogliby korzystać z niej po ukończeniu 65. roku życia, a kobiety 62.
Dzisiaj Tusk i Pawlak mają przedstawić szczegóły kompromisu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP/Andrzej Hrechorowicz