Pożar bloku na ulicy Granitowej 24 w Łodzi był przyczyną zgonu jednej osoby. Tragedia, do której doszło we wtorek przed godziną 3 rano, nie spowodowała konieczności ewakuacji bloku, bo zagrożona była tylko jedna kondygnacja.
Wezwanie do straży pożarnej przyszło o godzinie 2.44. Pięć minut później pierwszy zastęp straży był już na miejscu.
Pożar wybuchł na 10 piętrze. - Wejście do mieszkania było zamknięte, trzeba było wyważyć drzwi - powiedział tvn24.pl bryg. Romuald Rataj z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi.
Ogień wyszedł na klatkę schodową, było zagrożenie dla innego lokatora na tej kondygnacji. Była to ostatnia kondygnacja, więc cała siła tego ognia poszła do góry. mł. bryg. Andrzej Świątek, straż pożarna w Łodzi
Zaprószenie ognia?
Po wejściu do mieszkania strażacy - wyposażeni w aparaty tlenowe - rozpoczęli gaszenie.
- W środku panowało bardzo duże zadymienie i wysoka temperatura. W kuchni odnaleziono poszkodowaną osobę, która siedziała na krześle. Została ewakuowana na klatkę schodową - informuje bryg. Rataj.
Niestety, strażacy nie mogli od razu przystąpić do resuscytacji, gdyż w klatce piersiowej odnalezionego tkwił szpikulec. Mężczyzna został przekazany ratownikom medycznym, którzy po kilku minutach stwierdzili zgon.
Sprawna akcja straży
Szczęśliwie ogień nie dotarł do innych mieszkańców. Bloku nie trzeba było więc ewakuować.
- Ogień wyszedł na klatkę schodową, było zagrożenie dla innego lokatora na tej kondygnacji. Była to ostatnia kondygnacja, więc cała siła ognia poszła do góry - powiedział TVN24 mł. bryg. Andrzej Świątek.
Najprawdopodobniej przyczyną pożaru było zaprószenie ognia przez osobę poszkodowaną, powiedział brygadier Romuald Rataj. Przyczyną śmierci mężczyzny zajmie się policja. - My nie sprawdzaliśmy i nie wiemy skąd on (szpikulec w klatce piersiowej - przyp.) się tam znalazł - podsumowuje bryg. Rataj.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24