Podczas, gdy Europa chwali dobiegającą końca polską prezydencję w UE, polscy eurodeputowani, związani z opozycją, nie zostawiają na niej suchej nitki. - Przespaliśmy ten czas. Polska prezydencja była mało ambitna i wycofana - powtórzył w "Faktach po Faktach" w TVN24 swoją opinię, wygłoszoną na forum Europarlamentu Tomasz Poręba (PiS). - Deprecjonuje pan Polskę i sam siebie. To walka z rządem na obczyźnie - odpowiadał Andrzej Halicki (PO).
Podczas środowej debaty w Parlamencie Europejskim po wystąpieniu Donalda Tuska, który podsumowywał polską prezydencję w UE, pojawiły się głosy krytyczne ze strony polityków polskiej opozycji. "Odejście od wspólnoty na rzecz dyktatów wielkich mocarstw", "prezydencja mało ambitna, wycofana", "wystąpienie (Donalda Tuska - red.) jakby zaczynające, a nie kończące prezydencję" - m.in. takie negatywne opinie dało się słyszeć w Strasburgu.
Wśród polskich eurodeputowanych, którzy nie przebierali w słowach ostro krytykując polską prezydencję w UE, znaleźli się Tomasz Poręba (PiS), Jacek Kurski (SP) i Marek Migalski (PJN).
"Mamy prawo krytykować"
Pytany w "Faktach po Faktach" o swoje środowe wystąpienie na forum Europarlamentu, Tomasz Poręba stwierdził, że ma prawo, możliwość i obowiązek krytykować polską prezydencję, ponieważ wyraża w ten sposób swoją opinię i opinię partii, którą reprezentuje. - Polska prezydencja była mało ambitna, wycofana, bez znaczących osiągnięć i celów - powtórzył po raz kolejny europoseł PiS. - Nie walczyliśmy o polskie fundusze, rolnictwo, gaz łupkowy czy partnerstwo wschodnie - wyliczał. Dodał, że cały okres polskiej prezydencji ocenia bardzo krytycznie. - Przespaliśmy ten czas. Niewiele z tej prezydencji wynika. Żadnych trudnych wyzwań nie podjęliśmy - stwierdził Poręba.
"Symbolicznym aktem" i "smutnym wydarzeniem" Poręba nazwał uruchomienie Gazociągu Północnego, do którego doszło w czasie polskiej prezydencji w UE. Jego zdaniem, Polska powinna przeciwdziałać tej inwestycji. - Chcąc powiedzieć UE "nie" - trzeba mieć odwagę, tzn. w sposób bardzo twardy walczyć o nasze interesy - przekonywał eurodeputowany PiS. - My chcemy silnej Unii Europejskiej, silnej Polski, poszanowania tradycji, suwerenności, naszej sztuki i kultury - wyliczał. - Chcemy, by UE mówiła jednym głosem - dodał.
"To walka z rządem na obczyźnie"
W ocenie kolejnego z gości "Faktów po Faktach", Andrzeja Halickiego (PO), europosłowie, którzy w środę ostro krytykowali polską prezydencję w UE "deprecjonują Polskę i samych siebie". - To jest niezrozumiałe. To nie jest merytoryczna krytyka, to walka z rządem na obczyźnie - ocenił Halicki.
Przypomniał, że polska prezydencja przypadła na bardzo trudny czas kryzysu w eurostrefie, którego "nikt nie zaplanował". Odpierał tez zarzut bierności. - Polska była na pewno bardzo aktywna – za to nas chwalą dzisiaj - mówił polityk PO. - To jest zwycięstwo tych kilku miesięcy - dodał. Przypomniał, że Martin Schulz, przypuszczalny następca Jerzego Buzka na stanowisku szefa Europarlamentu ocenił polską prezydencję jako "najlepszą od wielu, wielu lat".
Halicki zaproponował, aby ci, którzy tak głośno krytykują polskie przewodnictwo, sami zaproponowali alternatywne działania. Jego zdaniem, alternatywą do pogłębiania integracji wewnątrzunijnej jest "rozpad, dezintegracja, granice, cła, gospodarki małe i obce waluty".
"Prezydencja na 4"
Natomiast Tadeusz Iwiński (SLD) podkreślił, że przenoszenie wewnętrznych sporów partyjnych na forum Europarlamentu jest "zjawiskiem smutnym, ale dość często spotykanym". - Chociaż część polityków nie zna języków. Brylują w naszych mediach, a tam nie zabierają głosu - zauważył.
Polskie przewodnictwo polityk Sojuszu ocenił na 4, w 6-stopniowej skali. - Wybrano fatalny termin prezydencji. Poza tym zabrakło szczęścia – stwierdził, przypominając, że był to czas kampanii w kraju, otwarcia Unii na inne obszary, przytłoczenia "wiosną arabską" czy kryzysem w eurostrefie.
Odnosząc się zaś do krytyki polskiej prezydencji wygłoszonej przez Tomasza Porębę, stwierdził, że poruszane przez niego tematy są z sobą zupełnie sprzeczne. - Odpowiedzialność za uruchomienie Gazociągu Północnego ponosi rząd Buzka, który odmówił budowy gazociągu Jamał 2.
Poręba bronił się, mówiąc, że w Europarlamencie nie powiedział niczego, co mogłoby wykraczać poza przyjęte ramy. - Jest mi bardzo przykro, że dwóch czołowych polityków nie rozumie na czym polega praca w PE – to wymiana myśli, krytyka - wyjaśniał. - Ja rozumiem, że nas chwalą, a państwo się cieszycie. Ale to, co mówicie, to przejaw gigantycznych kompleksów polskich - stwierdził Poręba.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24