- Narażają się na odpowiedzialność karną. Można im zarzucić, że pozbawili dziecko opieki medycznej, a być może istnieje zagrożenie jego życia - mówiła o rodzicach, którzy zabrali wcześniaka ze szpitala w Białogardzie, ekspert prawa rodzinnego mecenas Anna Lesiak-Grzywińska. Sprawę we "Wstajesz i wiesz" komentowała też profesor Barbara Królak-Olejnik z Kliniki Neonatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Rodzice uciekli ze szpitala w Białogardzie z nowonarodzonym dzieckiem, bo sąd ograniczył ich prawa rodzicielskie. Wcześniej odmówili lekarzom wykonania jakichkolwiek czynności medycznych przy noworodku.
Krople, antybiotyk, szczepienie
- W Polsce zgodnie z obowiązującym prawem i standardami opieki okołoporodowej każdy noworodek po urodzeniu wymaga obserwacji, opieki i wykonania pewnych procedur - oceniła w TVN24 profesor Barbara Królak-Olejnik z Kliniki Neonatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Jak dodała, chodzi między innymi o podanie dziecku witamin, w tym witaminy K, która zapobiega zmianom krwotocznym wynikającym z niedoboru tej witaminy. - Od ponad pięćdziesięciu lat na całym świecie witamina K jest podawana wszystkim noworodkom po urodzeniu, a w Polsce od kilkunastu lat - wyjaśniała.
- Kolejną procedurą, która wykonujemy, jest profilaktyka zakażeń przedniego odcinka gałki ocznej, czyli podajemy krople albo antybiotyk w maści, jak również szczepimy dzieci. Podstawowymi szczepieniami, które stosujemy u noworodków po urodzeniu, jest szczepienie przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B i szczepienie przeciw gruźlicy. Są to szczepienia obowiązkowe - wyjaśniła profesor.
"Masywne krwawienia do ośrodkowego układu nerwowego"
Jak stwierdziła, jeśli lekarze nie podadzą dziecku witaminy K to "następstwem tego może być krwawienie". - Nie tylko delikatne krwawienie z przewodu pokarmowego, ale to czego bardzo się boimy to są masywne krwawienia do ośrodkowego układu nerwowego, które zagrażają życiu dzieci. My o tym informujemy rodziców, że jeżeli nie wyrażą zgody na podaż witaminy K to zagrażają życiu swoich dzieci - dodała. - Krwawienia są na tyle masywne, że doprowadzają do uszkodzenia mózgu dziecka - stwierdziła.
- Coraz częściej rodzice bardziej wierzą w internet, niż w to, co usłyszą w oddziale. W naszym oddziale bardzo często bardzo długie rozmowy przeprowadzamy z rodzicami, żeby przekonać ich do tego, co jest konieczne i potrzebne dla bezpieczeństwa i życia małego dziecka. Zdarzają się sytuacje, że rodzice chcą przesunąć te zabiegi na późniejszy okres czy nie wiedzą i chcą z nami bardzo długo rozmawiać - przyznała profesor. - Ci rodzice nie są przygotowani w trakcie ciąży, przed urodzeniem dziecka. Oni są chyba bardziej przygotowani internetowo - oceniła.
"Są w dużo trudniejszej sytuacji"
Mecenas Anna Lesiak-Grzywińska, ekspert prawa rodzinnego, przypomniała, że ostatnio miała miejsce sprawa, w której stało się coś odwrotnego - sąd odmówił ograniczenia praw rodzicielskich rodzicom, którzy odmówili szczepienia swojego dziecka. - Sąd zbadawszy stan zdrowia dziecka z pomocą biegłych, stwierdził, że rzeczywiście odmowa szczepień jest uzasadniona - wyjaśniła.
- Z taką sytuacją, która ma miejsce tutaj, rzeczywiście spotykamy się pierwszy raz - przyznała mecenas. - Ta sytuacja jest mocno niejednoznaczna. Z jednej strony, jeśli rzeczywiście zagrożenie życia, zdrowia dziecka istniało, to lekarze mieli możliwość postępowania w trybie pilnym - dodała.
Zdaniem mecenas "rodzice nie zostali do końca poinformowani o swoich prawach".
- Postanowienie o ograniczeniu władzy rodzicielskiej nie jest postanowieniem natychmiast wykonalnym. Ono może być zaskarżone i jest wykonalne dopiero po uprawomocnieniu się. Ci rodzice dostali postanowienie z sądu I instancji, od którego mogli się odwoływać. Myślę, że zostali pozbawieni przede wszystkim opieki prawnej, która pozwoliłaby im na racjonalną ocenę ich sytuacji prawnej. Zabierając dziecko ze szpitala, narażają się na odpowiedzialność karną, niestety, ponieważ można im zarzucić, że pozbawili w tej chwili dziecko jakiejkolwiek opieki medycznej, a być może istnieje zagrożenie jego życia, jego zdrowia - stwierdziła. Oceniła również, że teraz rodzice dziecka są "w dużo trudniejszej sytuacji niż byli, będąc jeszcze w szpitalu".
Rodzicom ograniczono prawa
W piątek tuż przed godziną 16 rodzice wcześniaka uciekli ze szpitala. Niecałą godzinę wcześniej dostali decyzję z sądu o ograniczeniu władzy rodzicielskiej wobec dziewczynki, która urodziła się dzień wcześniej. O ograniczenie tych praw wnioskowali lekarze szpitala.
- Obawialiśmy się o zdrowie noworodka. Trzeba było się porozumieć, a tu nie było tego porozumienia w najmniejszym stopniu - komentował tę sytuację Roman Łabędź, kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala "Centrum Dializa" w Białogardzie.
- Rodzice odmówili wykonywania jakichkolwiek czynności wobec dziecka. Na przykład nie mogliśmy go obmyć z wydzieliny poporodowej i krwi czy zakropić mu oczu – tłumaczył doktor Łabądź. - Pediatrzy długo rozmawiali z matką. Miała, podobnie jak ojciec dziecka, inne podejście w stosunku do współczesnej medycyny. Byli przeciwnikami szczepień, a oczy chcieli zakrapiać mlekiem matki - opowiadał ordynator.
"Bez badań dziecko zagrożone"
Brak zgody na jakiekolwiek czynności, choćby higieniczne, w stosunku do noworodka wzbudził sprzeciw personelu. - Nie mogliśmy pozwolić, by dziecku coś się stało na terenie szpitala - ocenił Łabędź.
Szpital wystąpił do sądu rodzinnego w Białogardzie. - Inaczej nie mogliśmy, wbrew woli rodziców, wykonać badań, czy podać dziecku leków. Pediatrzy uważali, że te czynności muszą być wykonane. Jeśli te badania nie są wykonane, to tracimy kontrolę nad stanem zdrowia dziecka - opowiadał lekarz.
Ordynator podkreśla, że konieczne jest choćby wykonanie badań na poziom bilirubiny, by wykluczyć żółtaczkę. Dziewczynka urodziła się w 37. tygodniu ciąży, była wcześniakiem, więc powinna być starannie przebadana i pozostawać pod opieką lekarzy.
Policyjna obława
Pacjentka to 27-letnia kobieta. Według lekarzy wydawała się miłą osobą. Zgadzała się na wszystkie czynności medyczne w stosunku do swojej osoby, na przykład podawanie jej leków przeciwbólowych. Poród również odbył się bez kłopotów. Dopiero po porodzie zaczął się konflikt.
Policja poszukuje rodziców. Młodszy aspirant Karolina Rykaczewska ze szczecińskiej policji potwierdziła, że rodzice zabrali dziecko ze szpitala w Białogardzie. Dodała, że "wykonywane są czynności pod nadzorem prokuratury, które zmierzają do tego, by to zdarzenie zakończyło się w pozytywny sposób".
Prokuratura Okręgowa w Koszalinie nie udzieliła żadnych informacji w tej sprawie.
Materiał Faktów TVN na temat sytuacji w białogardzkim szpitalu:
Autor: mart//now / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN