Kamila Ferenc, prawniczka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, komentując w TVN24 sytuację po śmierci ciężarnej pacjentki z Pszczyny, powiedziała, że w Polsce " jest podejście - kobieta jest na ostatnim miejscu, liczy się tylko płód". Co więc zrobić, aby pomóc kobietom? "Zliberalizować dostęp do aborcji".
Pod koniec września ciężarna trzydziestoletnia kobieta zmarła w szpitalu w Pszczynie, bo lekarze mieli czekać na obumarcie płodu. Przypadek ten 29 października opisała radczyni prawna Jolanta Budzowska, pełnomocniczka rodziny zmarłej. Napisała, że to konsekwencja ubiegłorocznego wyroku Trybunału Konstytucyjnego kierowanego przez Julię Przyłębską, zaostrzającego prawo aborcyjne.
Sprawą zajmuje się prokuratura. Dyrektor szpitala w Pszczynie powiedział w poniedziałek, że "ferowanie wyroków" na tym etapie wyjaśniania sprawy "jest nie do końca rozsądne". Minister zdrowia zlecił prezesowi NFZ przeprowadzenie kontroli w tej placówce.
Kamila Ferenc: słyszymy przede wszystkim strach
Sytuację związaną z cierpieniem kobiet, które znajdują się w trudnej sytuacji w związku z ciążą, komentowała w TVN24 prawniczka Kamila Ferenc, prawniczka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Mówiła o tym, z jakimi problemami zgłaszają się do niej kobiety.
- Słyszymy przede wszystkim strach, to jest brak zaufania do własnego państwa, to jest poczucie, że nie można we własnym państwie znaleźć pomocy, zaufać lekarzowi, że nie można mu powiedzieć o swoich potrzebach, o swoich przemyśleniach, nie można skonsultować swojego przypadku, ponieważ wszystko jest dzisiaj pisane pod dyktando opcji rządzącej i ich narracji, która to narracja zakłada, że kobieta liczy się najmniej - mówiła.
- My nie zostawiamy tych historii, tego strachu samym sobie, pomagamy każdej osobie, która się do nas zgłosi - zapewniała.
- Może być tak, że lekarze się boją, ale proszę sobie wyobrazić, jak się boją pacjentki - zwróciła uwagę.
"Ten przypadek jest ewidentny. Na co ci lekarze czekali?"
Odnosząc się do przypadku śmierci pacjentki z Pszczyny, powiedziała, że "ten przypadek jest ewidentny". - Na co ci lekarze czekali? Wiadomo było, że płód nie przeżyje, że pozostawienie płodu w jamie macicy zwiększa bardzo ryzyko zakażenia i ryzyko sepsy, a mimo to nie działali. To pokazuje, że nie tylko od lat, ale także od czasu wydania pseudowyroku, ale wręcz od wprowadzenia antyaborcyjnej ustawy z 1993 roku, podejście do kobiet jest na takiej zasadzie, że kobieta jest na ostatnim miejscu, liczy się tylko płód - stwierdziła Ferenc.
- A z prawa, polskiej konstytucji i prawa międzynarodowego wynika, że to kobieta jest podmiotem praw, a ciąża jest chroniona ze względu na zdrowie reprodukcyjne kobiety, wtedy, kiedy ona tego chce - dodała Kamila Ferenc.
Co zrobić, by pomóc kobietom? Ferenc: wyjście jest jedno
Rozmówczyni TVN24 została zapytana o możliwe rozwiązanie, które pomogłyby kobietom, które znajdują się w takiej trudnej sytuacji.
Odpowiedziała, że "wyjście jest jedno". - Trzeba zliberalizować dostęp do aborcji. Aborcja musi być legalna, bezpieczna, w lokalnym szpitalu, darmowa i wtedy, kiedy pacjentka tego potrzebuje, a nie wtedy, kiedy uważa tak polityk PiS-u, lekarz, sędzia, urzędnik czy prokurator - powiedziała.
Wskazywała, że "takie projekty już są przygotowane". - Jeden z nich nazywa się ustawa ratunkowa, która zakłada dekryminalizację aborcji. Bo to jest to, co sprawia, że atmosfera wokół aborcji jest tak gęsta, tak nacechowana politycznie. O aborcji mówi się nie jako o świadczeniu medycznym, którego kobieta może potrzebować, aby ocalić jej życie, ale mówi się o tym, jak o czymś kontrowersyjnym, co jest absolutną manipulacją - dodała prawniczka.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock