10 września stołeczny sąd zbada zasadność działań prokuratury i CBA wobec posłów Zbigniewa Rynasiewicza i Jana Burego. Przeszukania u nich były naruszeniem immunitetu - uważa część posłów. Prokurator generalny twierdzi, że do takich czynności nie trzeba uchylać immunitetu.
O terminie rozpatrzenia przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli zażaleń Burego i Rynasiewicza poinformował we wtorek PAP zespół prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie.
Przeszukania
W początkach lipca CBA na zlecenie Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie przeszukało m.in. biuro poselskie i pokój poselski Burego, szefa klubu parlamentarnego PSL. Przeszukań dokonano w ramach śledztwa ws. korumpowania urzędników przez biznesmenów z Leżajska oraz powoływania się na wpływy m.in. w resorcie infrastruktury. Przeszukań dokonano także m.in. u wiceministra infrastruktury i posła PO Zbigniewa Rynasiewicza. Termin przeszukań zbiegł się z terminem posiedzenia Sejmu, na którym głosowano wniosek o odwołanie szefa MSW - stąd wątpliwości części posłów wobec całej akcji. Powołując się na opinie prawników, zarzucali oni też prokuraturze naruszenie immunitetu poselskiego.
Seremet: zgodne z prawem
Sposób przeprowadzenia czynności wobec Rynasiewicza i Burego prokurator generalny Andrzej Seremet uznał za zgodny z prawem, prawidłowy i nienaruszający immunitetu, bo przepisy o nim nie zakazują dokonywania takich czynności. W zeszły piątek Seremet mówił w Sejmie, że ostateczna ocena należeć będzie do sądu rejonowego, który rozpatrywać będzie zażalenia złożone przez Burego i Rynasiewicza. Zapewnił, że prokuratura nie kieruje się polityką i "nie ma dobrego czasu na działanie prokuratury". Dodał, że u Burego nie znaleziono przedmiotów "istotnych dla sprawy".
Bury: nie jestem oskarżony
Większość posłów w debacie nad informacją Seremeta przytaczała ekspertyzy prawne, którymi dysponują Biuro Analiz Sejmowych oraz Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Według nich z ekspertyz tych wynika, że przeszukanie w pomieszczeniach posła musi być poprzedzone uchyleniem mu immunitetu. Sam Bury podkreślił, że nie jest oskarżony i nie ma zarzutów. - W moim domu nie ma złota, diamentów, szafirów. Gotówka nie leży w moim domu, nie mam żadnego sejfu - mówił.
Znaleziono złoto
Rynasiewicz wyjaśniał, że biznesmeni z Leżajska, których zna, bo stamtąd pochodzi, mieli problemy z otrzymaniem kredytu i prosili go o pomoc w zorganizowaniu spotkania w Banku Gospodarstwa Krajowego. - I takie spotkanie miało miejsce. I oni tam sobie później już prowadzili pewnie takie spotkania już szczegółowe, nic więcej - powiedział. Pytany, czy była za to gratyfikacja, odpowiedział: - Oczywiście, że nie. Prokuratura potwierdziła, że znalazła m.in. wyroby ze złota u osób, u których dokonywano przeszukań. Nie podaje, ile złota znaleziono ani u kogo. W sprawie tej dwaj biznesmeni z Leżajska usłyszeli zarzuty, za które grozi kara do 8 lat więzienia.
Autor: db\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24