Unikatowymi raportami KW PZPR wysyłanymi w grudniu 1970 r., znajdującymi się obecnie w rękach prywatnych, zainteresowała się prokuratura. Sprawdzi, czy osoba, która je sprzedawała, weszła w ich posiadanie legalnie - pisze dziennik "Polska".
Teczka zawierająca komunikaty nadawane z oblężonego przez protestujących robotników Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Gdańsku, trafiła do jednego z trójmiejskich antykwariatów.
Chcieli badać, usłyszeli "NIE"
Gdańscy archiwiści uznali je za materiały wagi państwowej. - Wobec braku zgody właściciela na wykonanie ekspertyzy dokumentów przez pracowników archiwum państwowego zdecydowałem się przez dwoma tygodniami złożyć zawiadomienie do prokuratury - mówi Piotr Wierzbicki, dyrektor Archiwum Państwowego w Gdańsku.
Prokurator Renata Klonowska, kierująca Prokuraturą Gdańsk Śródmieście, potwierdza że takie zawiadomienie wpłynęło w styczniu. - Podjęto działania sprawdzające, czy nie doszło do naruszenia art. 276 kk, za co może grozić kara do dwóch lat więzienia - tłumaczy prokurator.
Niekompletna dokumentacja
Autorem raportów i odręcznych notatek był nieżyjący już Stanisław Hinz, dawny kierownik Wydziału Propagandy KW PZPR w Gdańsku.
W teczce znajdowały się m.in. pisane na brudno meldunki, pełne skreśleń i dopisków. W grudniu 1970 r. na podstawie takich raportów władze w Warszawie podejmowały decyzje o sposobie reakcji na robotnicze protesty - w tym także decyzje o użyciu broni.
Formalnie Archiwum Państwowe jest dysponentem całej dokumentacji KW PZPR w Gdańsku. Problem w tym, że na początku lat 90. XX w. wiele cennych pism zostało spalonych lub wyniesionych z budynku komitetu.
Źródło: Polska
Źródło zdjęcia głównego: EAST NEWS