Pan prezydent uległ złudzeniu, że jest szwoleżerem i chciał szarżą zdobyć granicę rosyjsko - gruzińską - powiedział w "Kropce nad i" marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Jego zdaniem, prezydent nie może być kowbojem, który strzela z biodra. - Nie jest od tego, by udowadniać, że na granicy wciąż są rosyjskie posterunki - uważa.
- Prezydent został wmanewrowany w ryzykowną sytuację – uważa Komorowski. A jak skomentuje fakt, że Lech Kaczyński zdaje się być zadowolony z całej sytuacji? - Może robi dobrą minę do złej gry – odpowiada marszałek.
Albo groza, albo groteska
Ma nadzieję, że wszystko wyjaśni śledztwo. – Dlaczego oficerowie BOR zostali odizolowani od prezydenta, dlaczego nie wysiedli podczas samej strzelaniny? – wylicza pytania, jakie pojawiły się przy okazji gruzińskiego incydentu. – A jeśli zostali odcięci przez Gruzinów, to jest to skandal, bo oznacza, że strona gruzińska coś kombinowała – stwierdził.
- Nikt nie lubi być rzucany na ziemię, albo sytuacja jest groźna - ale wtedy ważniejszy jest interes państwa, albo sprawa jest groteskowa - czym można wytłumaczyć uśmiech Saakaszwilego i dziwne zachowanie ochrony gruzińskiej – dodaje Komorowski.
Prezydent jak kowboj?
Szarża szwoleżera miała przynieść prezydentowi zwycięstwo, a przyniosła pudło. Nie można być kowbojem, który z biodra, nie pytając, kto zacz ,a dopiero potem pyta, do kogo strzelał. Bronisław Komorowski
- Odnoszę wrażenie, że prezydent chciał pomóc Gruzinom. Ale oni sami sobie zaszkodzili – zauważa marszałek. Jak tłumaczy, obecnie nikt nie mówi o tym, czy na granicy są Rosjanie czy Gruzini, ale wszyscy spekulują, czy incydent w Gruzji był prowokacją, czy nie. - Nawet jeśli zamiar był dobry, to wynik fatalny – ocenia Komorowski.
- Szarża szwoleżera miała przynieść prezydentowi zwycięstwo, a przyniosła pudło. Nie można być kowbojem, który strzela z biodra, nie pytając, kto zacz, a dopiero potem pyta, do kogo strzelał – dodaje.
Podkreśla, że od głowy państwa oczekuje innej odwagi niż „szwoleżera na cudzej wojnie”. - Udawanie żołnierza do niczego nie prowadzi, polityk powinien dobrze politykować, a żołnierz walczyć. W ocenie marszałka, Polska z wizyty w Gruzji nie ma żadnego pożytku. – Jest wręcz przeciwnie – Polska poniosła uszczerbek na prestiżu – stwierdza.
Co zrobi Unia?
Co może zrobić Unia? – Chcemy, żeby Unia mówiła twardym głosem – mówi marszałek. Jego zdaniem, w pewien sposób zmarnowano okazję na uzyskanie twardszej reakcji wobec Rosji. - Rosję można o wiele oskarżać, ale trzeba uważać, żeby nie strzelić kulą w płot – zaznacza Komorowski.
Jak podkreśla, dzięki sytuacji w Gruzji, prezydent Nicolas Sarkozy zweryfikował jednak swoją opinię w sprawie Rosji. - Ale to nie znaczy, że UE ma jakąś linię wobec Rosji, bo Unia nie ma wcale wspólnej polityki zagranicznej. Dlatego trzeba pogłębić integrację, bo dzisiaj nie ma przymusu prowadzenia wspólnej polityki międzynarodowej – uważa marszałek.
"To była tylko ironia"
Powtórzył też, że jego słowa: „jaka wizyta, taki zamach”, były ironią odnoszącą się nie do prezydenta Kaczyńskiego, ale do strony gruzińskiej. – A ironia jest najłagodniejszą formą wyrażania dezaprobaty. To domena ludzi inteligentnych i dziwi mnie, że pan Dorn tego nie zrozumiał – mówi marszałek Komorowski. Dodaje, że nie rozumie też, dlaczego PiS zamiast pytać o stan przygotowań ze strony Gruzji, próbuje tłumaczyć Gruzinów i „przerzucać gdzieś odpowiedzialność”.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24