Przebierano nogami, żeby ktoś zadzwonił z gratulacjami, dlatego chyba tak szybko połączono z tym niepewnym rozmówcą - tak rozmowę prezydenta Andrzeja Dudy z rosyjskimi komediantami ocenił na antenie TVN24 Jan Wojciech Piekarski, były szef protokołu dyplomatycznego.
Podający się za sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa rosyjski youtuber odbył ponad 11-minutową rozmowę z prezydentem Andrzejem Dudą. Wśród tematów znalazła się między innymi polityka Polski wobec Ukrainy i stosunek prezydenta do osób LGBT.
Tę rozmowę komentował na antenie TVN24 ambasador Jan Wojciech Piekarski, były szef protokołu dyplomatycznego. Pytany, czy prezydent powinien się zorientować, że to żart, zwrócił uwagę na kilka kwestii. - Osobiście rozmawiał prezydent Duda z Guterresem, kiedy był w Nowym Jorku. Na pewno ten głos znał, trudno powiedzieć, czy zapamiętał. Natomiast rzuca się różnica absolutnie w akcencie tego Portugalczyka mówiącego po angielskiego i rosyjskich kawalarzy, którzy mówili z wyraźnym rosyjskim akcentem - zwrócił uwagę Piekarski.
Jak dodał, mimo to "prezydent rozmawiał jakby nigdy nic".
Rozmowa w limuzynie
Były szef protokołu dyplomatycznego zwrócił uwagę, że sekretarz generalny ONZ nie dzwoni do nikogo z gratulacjami. - Musiałby dzwonić do stu dziewięćdziesięciu kilku prezydentów i premierów krajów członkowskich ONZ - powiedział.
Pytany, kto popełnił błąd, Piekarski nie miał wątpliwości. - Przedstawicielstwo polskie przy ONZ powinno to stwierdzić w sekretariacie sekretarza generalnego. To jest bez wątpienia błąd pracownika - ocenił.
Ale - jego zdaniem - błąd popełniła również osoba, która powiedziała "łączyć", a o tym, jak wskazał, zdecydował pracownik "z wyższego szczebla politycznego". - Mamy z jednej strony odpowiedzialność urzędniczą, ale z drugiej strony odpowiedzialność urzędnika na wysokimi szczeblu, który dał zielone światło na połączenie z tymi, jak się okazało, niesprawdzonymi rozmówcami - powiedział gość TVN24.
- Ta władza ma to do siebie, że szuka winnych na szczeblu urzędniczym, nigdy nie szuka winnych na szczeblu politycznym. Rozumiem, że mógłby być w Nowym Jorku, mówiąc słowami ministra Bartoszewskiego, "dyplomatołek", który nie sprawdził tego w sposób właściwy, ale drugi niekompetentny urzędnik niedbający o prestiż prezydenta doprowadził do tego, że dał sygnał "łączyć" - wskazał.
Piekarski zwrócił również uwagę, że z prezydentem połączono rozmowę, kiedy nie był w swoim biurze.
- Praktyka jest taka, że jeżeli ktoś chce rozmawiać z prezydentem, to się mówi: okej, sprawdzimy, podamy godziny, w których prezydent będzie dostępny. Ale wydaje mi się, że tutaj przeważyła chęć oczekiwania na ważne telefony z zagranicy, które będą składały panu prezydentowi życzenia. Okazuje się, że to nie był ten telefon z gratulacjami, naraził się prezydent na śmieszność - ocenił.
Jak to powinno wyglądać?
Jak tłumaczył Piekarski, chęć rozmowy zgłaszana jest przez daną placówkę w Kancelarii Prezydenta. - Wówczas taka chęć zgłoszenia jest komunikowana w Kancelarii Prezydenta, jest podawana godzina, a chociażby widełki, w których prezydent mógłby odbyć rozmowę. Zabezpieczany jest odpowiednio tłumacz i osoby towarzyszące po to, żeby robić zapis tej rozmowy lub ewentualnie służyć radą - opisał ekspert od spraw dyplomacji.
Jak dodał, z reguły zaznacza się również, czego rozmowa dotyczy. - Dopiero po takim potwierdzeniu możliwe jest łączenie. Ale nie wtedy, kiedy prezydent znajduje się w samochodzie - skomentował.
Jego zdaniem służby mogły wcześniej sprawdzić, z jakiego numeru telefonu odbywa się rozmowa. - W kancelariach na ogól ma się telefony, jeżeli nie osobiście sekretarza, to jego rzeczniczka prasowego, jego asystentów. Dotyczy to biur innych najwyższych osób, łącznie z Białym Domem - powiedział Piekarski.
Przypomniał, że w podobnej sytuacji znalazł się obecny premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, który został oszukany w podobny sposób. Ale wtedy, jak przypomniał, rozmowa została przerwana.
- Nasz prezydent prowadził do końca: ekscelencjo, sekretarzu, serdecznie dziękuje za gratulacje i tak dalej. Przebierano nogami, żeby ktoś zadzwonił z gratulacjami, dlatego chyba tak szybko połączono z tym niepewnym rozmówcą - powiedział gość TVN24.
Źródło: TVN24