Nawet jeśli za Platformy drogi budowano, to drogo - PiS zmienia retorykę i zapowiada zmiany. Żeby było taniej i skuteczniej, rząd powoła Fundusz Dróg Samorządowych. Które gminy i powiaty dostaną wparcie, zdecydują najpierw wojewodowie, potem ministerstwo infrastruktury, a zdanie ostateczne będzie miał premier. - Ta ustawa nie gwarantuje sprawiedliwego rozdziału tych środków. To jest absurd - krytykuje to rozwiązanie Cezary Grabarczyk, były minister infrastruktury. Materiał programu "Polska i Świat" TVN24.
Kilka dni temu podczas konferencji prasowej o Funduszu Dróg Samorządowych informowali jedynie ministrowie odpowiedzialni za infrastrukturę i inwestycje. Premiera nie było, choć to do niego w sprawie dróg będzie należało ostatnie słowo.
- Mieliśmy przecież przykłady za rządów PO-PSL, kiedy budowano bardzo drogo, więc chcemy tego uniknąć. Stąd nadorujący środki finansowe premier rządu będzie współpracował z samorządami tak, aby dzielić te pieniądze po gospodarsku - wyjaśnia Jan Mosiński, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Premier będzie miał co dzielić, ponieważ tylko w przyszłym roku rząd ma dofinansować drogi lokalne ponad sześcioma miliardami złotych. Według planów budżet przeznaczony na ten cel w latach 2019-2028 może sięgnąć 36 miliardów złotych.
Projekt akceptowany w pośpiechu
Podczas ostatniego posiedzenia rady ministrów przyjęty został projekt ustawy tworzącej Fundusz Dróg Samorządowych, który trafił do Sejmu. Chociaż powstanie funduszu premier zapowiadał już w kwietniu, projekt został opatrzony opisem "pilny", został zaakceptowany w pośpiechu. Zabrakło jakichkolwiek konsultacji. Rządzący chcą zdążyć przed wyborami samorządowymi.
Ujawniony z opóźnieniem projekt ustawy zdradza, że samorządy będą mogły dostać 80 procent zwrotu inwestycji, nie więcej jednak niż trzydzieści milionów złotych. Które gminy i powiaty wesprzeć, wskaże na podstawie konkursu wojewoda, następnie minister infrastruktury je zweryfikuje, a na końcu inwestycję ma zatwierdzić premier.
- Ta ustawa nie gwarantuje sprawiedliwego rozdziału tych środków. Okazuje się, że ostateczną decyzję w tej sprawie będzie podejmował premier. To jest absurd - ocenia Cezary Grabarczyk, były minister infrastruktury.
- Tutaj główne obowiązki spoczywają na ministrze infrastruktury, na wojewodach, a pan premier rzeczywiście akceptuje te decyzje - odpowiada szef Kancelarii Prezesa Rady ministrów Michał Dworczyk.
Obawy opozycji
Zgodnie z projektem premier będzie mógł dokonywać zmian w inwestycjach, a także dofinansować dodatkowe inicjatywy, jeśli te będą "zgodne z programami realizowanymi przez rząd".
- W Krakowie, gdzie zapewne przegra PiS, we Wrocławiu gdzie zapewne przegra PiS, wszędzie tam rozumiem, że nie są Polacy, ponieważ Mateusz Morawiecki nie da na przykład dla tych miast na inwestycje drogowe - uważa Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej.
- To oznaczałoby, że można byłoby tylko i wyłącznie budować drogi w Podkarpackiem, bo tylko tam Prawo i Sprawiedliwość rządzi. Nie mam jakoś wrażenia, żeby za rządów obozu Zjednoczonej Prawicy budowano drogi tylko w jednym województwie - twierdzi Jacek Żalek z klubu parlamentarnego PiS.
Tablice unijne i rządowe
Opozycja obawia się, że będzie można niektóre samorządy preferować, na przykład te lepiej żyjące z władzą centralną. A współpraca rządu z samorządem jest w trwającej kampanii wyborczej kluczowa.
- Czy chcemy takich samorządów, które będą wojowały z rządem? Czy chcemy takich, które będą współpracować ku wspólnemu dobru? - pytał w przemówieniu 2 września Jarosław Kaczyński.
Samorządy korzystające z Funduszu będą obok inwestycji stawiać informujące o tym tablice. Mają być równie liczne jak te oznaczające inwestycje finansowane ze środków Unii Europejskiej.
Autor: tmw//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24