W ostatnich dniach przekonaliśmy się, że podtopienia mogą być nie tylko skutkiem potężnej fali i przerwania wałów. W gęsto zabudowanych osiedlach przyczyną powodzi często jest bowiem niewystarczająca liczba, i tak małych, ulicznych studzienek.
Przemienienie się po intensywnych opadach warszawskiego Potoku Służewieckiego w szeroką rzekę zaskoczyło wszystkich mieszkańców, ale nie naukowców. Hydrolodzy ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego temu miejscu przyglądają się od lat osiemdziesiątych i dzięki niemu przeanalizowali przyczyny powodzi w mieście. Doszli do wniosku, że podtopienia w miastach mamy najczęściej "na własne życzenie".
Za mało studzienek
Okolice Potoku Służewieckiego były niegdyś obszarem rolniczym. - W związku z czym z dużych opadów zdecydowana większość wsiąkała, zostawała w tych lokalnych bagienkach - wyjaśnia prof. Kazimierz Banasik, z Zakładu Inżynierii Wodnej SGGW.
Z czasem na terenach, na których wcześniej wylewała rzeczka, zaczęło powstawać coraz więcej domów i bloków. - Proszę spojrzeć dokoła nas, wszystko jest zabetonowane, obłożone płytami, to samo dachy. Woda może stąd jedynie spłynąć kanalizacją - tłumaczy prof. Piotr Kowalczak, hydrolog Polskiej Akademii Nauk.
Woda może spłynąć do studzienek, ale tych często jest jednak za mało, a ich rozmiar też nie jest wystarczający. Skutek? - Opady powodują gwałtowne wezbrania, wylewy - stwierdza Banasik.
Jeśli deszcz padać będzie krótko, woda zdąży spłynąć do studzienek. Jednak już przejście nawałnicy może skończyć się o wiele gorzej. Uliczne odpływy nie będą w stanie przyjmować ogromnych ilości wody, na ulicach zamiast kałuż będą rzeki i zalane samochody.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24