Mężczyźni w kominiarkach siłą wciągnęli kierowcę do samochodu i odjechali w nieznanym kierunku. Świadek zdarzenia zaalarmował policję. Po kilku godzinach okazało się, że to wstęp do... wieczoru kawalerskiego.
Wieczór kawalerski zdarza się przynajmniej teoretycznie tylko raz. Znajomi 25-letniego mężczyzny wzięli to sobie do serca i postanowili zafundować mu wieczór pełen mrożących krew w żyłach wrażeń. Nie pomyśleli tylko o konsekwencjach.
Uwaga - porwanie!
Porwanie miało miejsce na jednej z łódzkich ulic. Kobieta, która była świadkiem niecodziennego zdarzenia powiadomiła policję. - Sprawa wyglądała bardzo poważnie i tak też została potraktowana przez policję. Natychmiast wszczęto procedury zmierzające do ustalenia właścicieli obu samochodów. Do radiowozów przekazano komunikaty i rozpoczęto poszukiwania, w które zaangażowano służby prewencyjne i pionu kryminalnego - powiedziała podinspektor Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Jednak nienajmądrzejszy żart
Po czterech godzinach policji udało się ustalić tożsamość mężczyzny, na którego firmę zarejestrowany był samochód. Był to wujek porwanego dla żartu 25-latka. I to on wyjaśnił, że uprowadzenie było żartem związanym z wieczorem kawalerskim.
Wyjątkowy wieczór
Policjanci telefonicznie skontaktowali się przyszłym panem młodym, który potwierdził, że nic mu nie grozi. "Porwanie" było wstępem do imprezy odbywającej się w Sulejowie. Po przesłuchaniu na komisariacie przez miejscowych funkcjonariuszy mężczyzna mógł na dobre rozpocząć wieczór kawalerski.
- Jego znajomi najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji swojego nieprzemyślanego żartu. Uruchomiono policyjne procedury, w które zaangażowano wielu funkcjonariuszy. Gdyby taką sytuację na ulicy zauważył patrol policji, mogło to zakończyć się znacznie poważniej - zaznaczyła Kącka.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: pabejga_sxc