Premier publicznie zaciera efekt afery - ocenił piątkową konferencję prasową Donalda Tuska Paweł Piskorski w "Faktach po Faktach". Jego zdaniem, szef rządu "zrobił krok do tyłu" wyrzucając z resortu rolnictwa dwóch wiceministrów, a nie decydując się na gruntowną reformę spółek skarbu państwa po ujawnieniu taśm Władysława Serafina. - Czy ministerstwo rolnictwa jest dziedziczne dla PSL-u? - dopytywał za to Władysław Frasyniuk.
Goście TVN24 mówili o tym, że są "zawiedzeni" postawą szefa Platformy Obywatelskiej, który mimo "żenującego spektaklu i kompletnego bełkotu" Władysława Serafina - jak wyraził się Frasyniuk - nie zabrał się za reformowanie resortu.
- Czy ministerstwo rolnictwa jest dziedziczne dla PSL-u? Premier daje nam takie "wrzutki" jak dziś, gdy mówi na konferencji prasowej, że uczciwych (ministrów - red.) zostawił, nieuczcicywch wyrzucił, a w gruncie rzeczy to niczego nie wyjaśnił - tłumaczył Frasyniuk. - On wspiera tezę, że nie mógł inaczej postąpić, ale popełnił błąd - stwierdził.
Boi się klubowego "partyjniactwa"?
Zgodził się z tym Paweł Piskorski. - Konferencja Tuska i Pawlaka niczego nie pokazała. Po premierze można się było więcej spodziewać, gdy wybuchła afera. Teraz niestety on publicznie zaciera jej efekty - zawyrokował.
Jego zdaniem Tusk mógł się przestraszyć "partyjniactwa", na które zaczęto po aferze zwracać uwagę, bo nagle okazało się, że "to w PO całe rodziny obsadzają kolejne spółki czy firmy" i na Platformę zaczęto patrzeć baczniej, niż na mniejszy PSL.
- Zrobił krok do tyłu i zostanie za to pokarany przez wyborców - skwitował Piskorski.
Autor: adso//kdj / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24