Nie będzie kary dla pilota polskiego Jaka-40, który w niekorzystnych warunkach lądował na smoleńskim lotnisku tuż przed katastrofą prezydenckiego Tu-154 - dowiedziała się nieoficjalnie TVN24.
Jak-40 z polskimi dziennikarzami na pokładzie nie otrzymały od kontrolera lotniska zgody na lądowanie. Wewnętrzna komisja sił powietrznych RP, która zajmowała się incydentem, nie dopatrzyła się jednak złamania Regulaminu Lotów. Jaka-40 pilotował por. Artur Wosztyl. To on kilka razy zwracał uwagę załodze Tu-154M na gęstą mgłę.
Nie chcieli pozwolić na lądowanie
Rosyjscy kontrolerzy zeznali, że nakazali Jakowi-40, który lądował w Smoleńsku tuż przed prezydencką maszyną, przerwanie podejścia do lądowania. Jednak samolot nie wykonał komendy. Pilot twierdzi, że takiego polecenia nie słyszał.
Jak dowiedziała się reporterka TVN24, o wydaniu komendy przerwania lądowania zeznali przed prokuratorami rosyjscy kontrolerzy. Gdy samolot znajdował się na kilometr przed pasem, zorientowali się, że go nie widzą. Do tego, ich zdaniem, załoga samolotu nie poprosiła ich o zgodę na lądowanie i nie podawała informacji o swojej wysokości. Wtedy kontroler wydał komendę o odejściu na drugi krąg, ale mimo tej komendy reakcji nie było. Załoga zdecydowała się wylądować.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24