Minister spraw zagranicznych nie rozumie, na czym polega polska racja stanu - powiedział w "Jeden na jeden" Ryszard Petru. Lider Nowoczesnej skrytykował w ten sposób niedawną wypowiedź Witolda Waszczykowskiego pod adresem byłego premiera Donalda Tuska.
Szef polskiej dyplomacji powiedział w sobotę w programie "Horyzont" TVN24, że Tusk "ma czas do maja, aby zmienić swój stosunek, postawę do polskiego rządu". Wtedy kończy się 2,5-letnia kadencja byłego premiera na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej, a polski rząd będzie podejmował decyzję o ewentualnym poparciu na kolejną kadencję.
- To jest bezczelny szantaż ze strony ministra spraw zagranicznych, który nie rozumie, na czym polega polska racja stanu - ocenił w "Jeden na jeden" Petru.
Dodał, że tego typu wypowiedzi są "nie do pomyślenia w Europie".
Jak mówił, jego zdaniem Tusk ma duże szanse na to, by pozostać na swoim stanowisku, nawet bez poparcia polskiego rządu. Chociaż, jak zauważył, fakt, że Martin Schulz nie będzie się ubiegał o trzecią kadencję szefa Parlamentu Europejskiego, nieco komplikuje sytuację byłego polskiego premiera w Brukseli.
- Zawsze można stać się ofiarą nowej układanki - stwierdził Petru. Rezygnacja Schulza reprezentującego europejskich socjalistów oznacza, że jego miejsce może zająć polityk chadecji, do której należą już stanowiska szefa Komisji Europejskiej (Jean-Claude Juncker) i Rady Europejskiej (Donald Tusk). Wówczas szanse Polaka na reelekcję byłyby niewielkie.
Petru nie odpowiedział wprost co zrobi, jeśli Tusk wróci do polskiej polityki. - Z przyjemnością bym go ugościł, na kawę, i byśmy porozmawiali. Przecież nie wiem, jakie ma plany - tłumaczył lider Nowoczesnej.
"Morawiecki dobija polskich przedsiębiorców"
Komentując informację o tym, że Lufthansa i GE wybudują wspólnie w Polsce centrum serwisowania silników lotniczych za 250 mln euro, Petru stwierdził, że wicepremier Mateusz Morawiecki "za duże pieniądze z budżetu promuje wielkie koncerny, a dobija polskich przedsiębiorców".
- Jest olbrzymia niepewność, a w takiej niepewności nie da się inwestować. Chyba że jest się wielkim koncernem i załatwia się deale z wicepremierem, który daje pewne gwarancje - tłumaczył polityk.
W kontekście przyjętych niedawno zmian dotyczących kwoty wolnej od podatku Petru powiedział, że premier Beata Szydło powinna przeprosić wyborców za to, iż PiS "albo oszukał w kampanii wyborczej, albo nie policzył" swoich obietnic wyborczych.
- Jestem przekonany, że po tym populizmie PiS-owskim ludzie będą oczekiwali czegoś, co jest przewidywalne, rozsądne, co się sumuje i można to wyliczyć - przekonywał.
Jak mówił, nie liczy, że prezydent zablokuje krytykowaną nową ustawę o zgromadzeniach, bo - jak tłumaczył - dotychczasowe apele w innych sprawach pod adresem Andrzeja Dudy pozostały bez odpowiedzi.
"Błaszczak też może się podpisać"
Petru był też pytany o jego podpis pod apelem "Stop dewastacji Polski!" autorstwa Komitetu Obrony Demokracji. KOD zachęca w nim do "wypowiedzenia posłuszeństwa władzy" oraz do wzięcia udziału w manifestacji 13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.
Pod dokumentem podpisał się również m.in. były dowódca wojskowy Adam Mazguła, który w czasie protestu przeciwko ustawie dezubekizacyjnej powiedział: "Oczywiście były tam (w czasie stanu wojennego - red.) jakieś bijatyki, jakieś ścieżki zdrowia, ale generalnie jednak dochowano jakiejś kultury w tym całym zdarzeniu".
- Podpisywałem ten apel jako jedna z pierwszych osób. Każdy może się do niego dopisać. Być może pewnego dnia znajdzie się tam nazwisko ministra Błaszczaka - mówił Petru. Dodał, że poparł on wspomniany apel "w dobrej wierze", a samego Mazguły osobiście "za bardzo nie zna".
- Mogę jedynie zaapelować do niego i do Mateusza Kijowskiego (lidera KOD - red.), żeby to jego nazwisko (Mazguły) stamtąd zniknęło - dodał.
Autor: ts//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24