30-latek z Dąbrowy Górniczej, który w sobotę obrabował w tym mieście 17-latka, a potem poważnie ranił nożem trzech interweniujących przechodniów, został aresztowany na trzy miesiące.
Jak powiedział prezes miejscowego sądu Mariusz Nawaro, zastosowano areszt, by zabezpieczyć prawidłowy tok prowadzonego w tej sprawie postępowania, a także ze względu na surową karę, jaka grozi podejrzanemu.
- Jest wysoce prawdopodobne, że podejrzany dopuścił się obydwu zarzucanych mu czynów, z których pierwszy zagrożony jest karą do trzech lat, a drugi karą nie niższą niż osiem lat pozbawienia wolności - powiedział sędzia Nawaro.
Zażądał telefonu
O aresztowanie 30-letniego Macieja M. wnioskowali w niedzielę prokuratorzy. Tego dnia śledczy, po przesłuchaniu, postawili mu zarzuty m.in. rozboju i usiłowania zabójstwa trzech przechodniów. Wiadomo, że nożownik działał w warunkach recydywy. Grozi mu kara od ośmiu lat więzienia po dożywocie.
Sąd uznał za wysoce prawdopodobne, że podejrzany - gdyby pozostał na wolności - może utrudniać postępowanie - uciec lub mataczyć, w obawie przed wysoką karą. Stąd decyzja o aresztowaniu go. Na razie do 16 lipca.
Maciej M. po pijanemu napadł w sobotę rano na nastolatka siedzącego w samochodzie zaparkowanym w pobliżu dąbrowskiego targowiska. Gdy chłopak zobaczył przed sobą nóż i usłyszał żądanie oddania cennych rzeczy, bez wahania dał swój telefon komórkowy. Sytuację zauważyło trzech przechodniów, którzy ruszyli napadniętemu z pomocą.
Wtedy 30-latek dotkliwie poranił mężczyzn nożem. Po kilku minutach nożownika zatrzymała policja. Pogotowie zabrało do szpitali poranionych mężczyzn, wszyscy mieli obrażenia jamy brzusznej, jeden również ręki.
Trafili do szpitala
Najciężej rannemu 28-latkowi lekarze zszyli uszkodzoną wątrobę i zatamowali krwotok wewnętrzny. Zabiegi przeszli też pozostali dwaj przechodnie - 66-letni ojciec i 34-letni syn. Ojciec ma przecięte żebra, synowi m.in. operowano uszkodzone ścięgna ręki.
Do szpitala trafił też początkowo - w asyście policji - nożownik, który zaraz po zatrzymaniu zasłabł.
Stwierdzono u niego dwa promile alkoholu. Przesłuchanie i postawienie mu zarzutów było możliwe dopiero, gdy wytrzeźwiał - doprowadzono go do dąbrowskiej prokuratury w niedzielę rano.
Jak powiedział prokurator rejonowy w Dąbrowie Górniczej Zbigniew Zięba, 30-latek podczas przesłuchania mówił, że był pijany i nie pamięta przebiegu zdarzenia, poza zabraniem nastolatkowi telefonu.
Tylko do tego czynu się przyznał. Wiadomo m.in., że we wrześniu 2009 r. wyszedł z więzienia, gdzie odbywał karę 11 lat za zabójstwo i uszkodzenie ciała z poważnym skutkiem. W więzieniu leczył się odwykowo od alkoholu, w śledztwie pod tym kątem m.in. będzie badany przez psychiatrów.
Surowsza kara
Sprawa Macieja M. jest - jak zaznaczył Zięba - prawdopodobnie jedną z pierwszych w Polsce, w których śledczy zastosowali jeden z obowiązujących od 22 marca przepisów wynikających z nowelizacji Kodeksu karnego i ustawy o policji (wzmocniła ochronę prawną funkcjonariuszy publicznych oraz osób, które nie będąc funkcjonariuszami, zareagują na chuligańskie lub inne zachowania przestępcze).
Teraz uderzenie lub zranienie obywatela, który wystąpi w obronie niszczonego przez wandala mienia lub bitego w miejscu publicznym człowieka, będzie traktowane jak napaść na funkcjonariusza publicznego.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP