Prezydent Bronisław Komorowski wspiera in vitro - zapewnił w "Jeden na jeden" prof. Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego. Podkreślił jednocześnie, że stanowisko w sprawie ustawy o in vitro zajmie, gdy dokument trafi na jego biurko.
We wtorek rząd przyjął projekt ustawy, który przewiduje, że z in vitro mogłyby korzystać nie tylko małżeństwa, ale i pary, które razem żyją. Propozycja rządowa ogranicza też możliwość tworzenia nadliczbowych zarodków.
- Prezydent wspiera in vitro. Uważa, że macierzyństwo, ojcostwo jest tak wielkim szczęściem, że nie można tego ludziom odmawiać ze względu na kłopoty medyczne - powiedział Nałęcz.
Dopytywany, czy Komorowski popiera in vitro także dla par żyjących w nieformalnym związku, stwierdził: - Tak, to powiedział.
Nałęcz zastrzegł, że prezydent ostatecznie przedstawi swoje stanowisko w sprawie ustawy o in vitro, gdy dokument trafi na jego biurko.
Nałęcz był też pytany o sprzeczność między postawą prezydenta, a zdaniem Episkopatu Polski, który nie popiera in vitro.
- Prezydent jest katolikiem. Niektórzy twierdzą, że zbyt gorliwym, i że nie powinien chodzić na niedzielną mszę, a jak już chodzi, to chyłkiem od zakrystii, żeby go nie było widać. Prezydent wchodzi do kościoła głównym wejściem i nie wstydzi się swojego przywiązania do religii, natomiast w sprawie państwa ma jedną panią, tą panią jest konstytucja Rzeczpospolitej - powiedział Nałęcz.
Dodał, że wskazówki Kościoła i papieża ważne są "dla prezydenta jako katolika w indywidualnym postępowaniu".
"Kara za komisję"
Nałęcz odniósł się też do zarzutów Włodzimierza Czarzastego z SLD, który twierdził, że jako urzędnik angażuje się w kampanię Bronisława Komorowskiego.
Nałęcz stwierdził, że swoim zachowaniem spełnia standardy państwowego urzędnika. Pytany o zarzuty Czarzastego, odpowiedział: - Należałby podać choć jeden przykład mojego zaangażowania w kampanię wyborczą.
Zastrzegł, że nie pracuje w sztabie prezydenta i nie działa w jego kampanii. - Niezmiennie pozostaję doradcą Bronisława Komorowskiego, a ponieważ jednym z elementów kampanii jest dezawuowanie przez kontrkandydatów dorobku tej prezydentury, to ja bronię tego dorobku - powiedział Nałęcz.
Podkreślił, że nie jest zaskoczony słowami Czarzastego i się ich spodziewał. - Wszystko, co Włodzimierz Czarzasty o mnie mówi od 11 lat jest "karą" za moje zachowanie w komisji śledczej, badającej aferę Rywina. Kierując pracami tej komisji nabrałem przekonania, czemu dałem wyraz w moim sprawozdaniu, że Włodzimierz Czarzasty był jednym z autorów tej afery - powiedział Nałęcz.
Dodał, że od tego czasu Czarzasty, "jak tylko może, dorabia mu gębę". - To jest kara za moje zachowanie w komisji śledczej - podkreślił.
"To jest niesmaczne"
We wtorkowym "Jeden na jeden" Czarzasty skrytykował Nałęcza za jego zachowanie. - Prezydencki minister zaangażowany w kampanię prezydencką, kiedy bierze pieniądze za obiektywną służbę. To jest niesmaczne - powiedział Czarzasty.
Wytknął, że Nałęcz "jest jedynym politykiem w Europie, który był w dwóch sztabach wyborczych" podczas tych samych wyborów - prezydenckich w 2005 r. - Włodzimierza Cimoszewicza i Marka Borowskiego (Nałęcz został szefem sztabu Borowskiego, zrezygnował jednak z tej funkcji i przeszedł do sztabu Cimoszewicza).
- Nałęcz nie był tylko w jednej formacji, Formacji Nieżywych Schabuff - stwierdził szef mazowieckiego SLD.
Czarzasty skrytykował Nałęcza w reakcji na jego słowa o Donaldzie Tusku. Prezydencki doradca stwierdził, że Bóg ukarał byłego premiera czyniąc go "strażnikiem żyrandola w Brukseli". Odpowiedział tan na doniesienia, że były premier nie wierzy w wygraną Bronisława Komorowskiego w I turze wyborów prezydenckich.
Autor: MAC/ja / Źródło: tvn24