- Kruszenie lodu na Odrze i Jeziorze Dąbskim jest bardzo trudne - przyznał kierujący akcją dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Szczecinie Andrzej Kreft. Kra z połamanego na jeziorze Dąbskim lodu nie chce spływać przez wody Zalewu Szczecińskiego do morza. - Nie pamiętam takiej sytuacji - powiedział Kreft, który zajmuje się lodołamaniem od kilkunastu lat.
Dolny odcinek Odry jest obecnie najbardziej zagrożony wylaniem. Dlatego tam właśnie pracują lodołamacze.
Akcja na Odrze i Jeziorze Dąbskim w Zachodniopomorskiem rozpoczęła się, gdy temperatury w okolicach zera stopni umożliwiły spławianie kry. Pracowało tam siedem lodołamaczy, które kruszyły lód o grubości ok. 40 cm i rozbijały kilkukilometrowy zator lodowy.
Nie dają rady
Łamanie lodu na jeziorze zostało chwilowo zawieszone, ponieważ kra nie chce spływać torem wodnym do morza. - Wpływ na to mają prawdopodobnie specyficzne prądy wodne oraz niewielki ruch statków po torze. Wraz ze szczecińskim Kapitanatem Portu zastanawiamy się jak udrożnić ten tor - powiedział Kreft.
Akcja lodołamania prowadzona jest na Odrze i Regalicy na wysokości Gryfina. Pracują tam dwa ciężkie lodołamacze. W południe mają do nich dołączyć dwie jednostki z Niemiec. - Będziemy rozbijać zator lodowy na takim odcinku, z którego kra może spływać poniżej ujścia tzw. kanału cieplnego. Kanał ten nigdy nie zamarza, bo jest zasilany ciepłą wodą z elektrowni Dolna Odra - wyjaśnił Kreft.
Główny problem - zatory
Statki będą kruszyć lód, aby ten nie spiętrzył się i nie utworzył zatorów. - Te zatory uniemożliwiają ruch wody i powodują powodzie - wyjaśniał w TVN24 prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej Leszek Karwowski. To jest właśnie główny problem, z którymi uporać muszą się odpowiednie służby.
Scenariusze
Zdaniem Karwowskiego, w obecnej sytuacji wystąpić mogą na rzekach trzy stopnie zagrożenia. - Pierwszym z nich jest sytuacja, w której przy śniegu zalegającym na polach i lodzie na rzekach, wzrośnie temperatura w ciągu dnia i pojawi się odpływ. Wtedy będziemy mogli zacząć lodołamanie - mówi.
- Drugi stopień - kiedy temperatura gwałtownie wzrośnie i nie spadnie w nocy. Wtedy nastąpi szybkie topnienie śniegu, dużo wody spłynie, a my nie będziemy nadążać z kruszeniem lodu i mogą wystąpić lokalne podtopienia - opowiada dalej.
Powódź
Najgorszy scenariusz to nagły wzrost temperatury, utrzymywanie się jej w nocy i dodatkowo padający deszcz. - On dodatkowo zmywa śnieg i cały proces przyspiesza. Mam nadzieję, że ten stopień nie wystąpi - zaznacza Karwowski. Jeśli tak się zdarzy, to na terenach wzdłuż dolnego biegu Odry będzie powódź.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24