Nigdy nie miałem informacji, by oskarżony w aferze gruntowej Piotr Ryba powoływał się na mnie, by coś załatwić w Ministerstwie Rolnictwa - zeznał we wtorek przed warszawskim sądem Andrzej Lepper. To właśnie afera gruntowa doprowadziła do jego dymisji, rozpadu koalicji rządowej PiS - Samoobrona - LPR, i w efekcie przedterminowych wyborów.
Jeszcze zanim rozprawa się rozpoczęła Lepper zapewniał o swojej prawdomówności. - Zawsze mówiłem prawdę, i tylko prawdę. Jednocześnie wskazywał, że być może ktoś inny może się w sprawie tzw. afery gruntowej mijać z prawdą. - Być może znajdzie się jakiś nowy dokument, który będzie świadczył o tym, że niektórzy na wysokich rządowych stanowiskach zeznający w tej sprawie kłamali - mówił tajemniczo przed rozpoczęciem rozprawy, szef Samoobrony. We wtorek stawił się w w Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście jako świadek.
"Chcieli się mnie pozbyć"
Na procesie Lepper przyznał, że spośród dwóch oskarżonych, czyli Piotra Ryby i Andrzeja K. zna tylko Piotra Rybę - jako byłego dziennikarza radia i telewizji, który doradzał Samoobronie w sprawach medialnych i wizerunkowych. Potem Ryba był biznesmenem i towarzyszył Lepperowi w podróżach zagranicznych.
Lepper zapewniał, że gdyby przed 6 lipca zeszłego roku (gdy CBA zatrzymało Rybę i jego wspólnika Andrzeja K.) miał informacje, że dokumenty ws. odrolnienia ziemi na Mazurach są sfałszowane, sam zawiadomiłby organa ścigania. - Zawsze gdy ktoś do mnie przychodził w jakiejś sprawie, kierowałem go do gabinetu politycznego i mówiłem, że ja wszystkie sprawy załatwiam zgodnie z literą prawa i jeśli wszystko jest w porządku, to sprawę powinno się załatwić - powiedział Lepper.
Były wicepremier zeznał, że Ryba przyszedł do niego ze sprawą odrolnienia gruntów na Mazurach, ale zapewnił, że nie pamięta,czy była to sprawa zaległa, w której Ryba interweniował, czy też miała ona inny charakter. Dodał, że w tej sytuacji "przekierował" Rybę do szefa swego gabinetu politycznego Tomasza Jabłońskiego, z którym sprawa miała być wyjaśniona. - Dokumenty były w moim gabinecie - dodał.
Były wicepremier podtrzymał w trakcie wtorkowej rozprawy również to, o czym wcześniej mówił w prokuraturze: że o grożącym mu niebezpieczeństwie - którym okazała się potem akcja CBA w Ministerstwie Rolnictwa - ostrzegł go rankiem przed operacją obcy mężczyzna.
Według Leppera, ubrany w garnitur mężczyzna w średnim wieku zjawił się 6 lipca rano w siedzibie Samoobrony i powiedział mu, by na siebie uważał, bo "dziś będzie prowokacja". - Pan mnie nie widział, a ja pana nie znam - tak według Leppera mężczyzna miał zakończyć spotkanie. Przeciek z akcji CBA bada stołeczna prokuratura.
Przed przesłuchaniem Leppera obrońca Andrzeja K. składał tajny wniosek - nieznane są jego szczegóły, bo sąd wysłuchał uzasadnienia wniosku za zamkniętymi drzwiami. Po wysłuchaniu wniosku sędzia Dorota Radlińska powiedziała tylko, że sąd wniosku nie uwzględnił, "rozprawa będzie dziś jawna".
Przeciek jeszcze badany
Oskarżonymi w warszawskim procesie są Piotra Ryba i Andrzej K., którzy według prokuratury mieli obiecywać przeprowadzenie za łapówkę odrolnienia ok. 50 hektarów gruntów koło Mrągowa. Rzekomi posiadacze terenów okazali się agentami Centralnego Biura Śledczego, a sprawa - operacją przygotowaną przez CBA.
W jej wyniku Ryba i Andrzej K. zostali zatrzymani. Szef CBA Mariusz Kamiński mówił, że Biuro dostało wiarygodną informację, iż są osoby, które mogą odrolnić dowolny grunt za łapówkę. Agenci CBA podali się za biznesmenów zainteresowanych transakcją i negocjowali stawkę łapówki z Rybą i K. CBA było przekonane, że ostatecznie część pieniędzy ma trafić do wicepremiera.
To jednak nie nastąpiło - według śledczych na skutek przecieku informacji i ostrzeżenia wicepremiera. Lepper 6 lipca miał się spotkać z Rybą, ale spotkanie odwołano. K., który w tym czasie w hotelu przeliczał pieniądze dostarczone przez agentów CBA, zadzwonił do Ryby. Prawdopodobnie został ostrzeżony, bo opuścił hotel; wtedy obu mężczyzn zatrzymano.
Domniemany przeciek bada stołeczna prokuratura. W związku ze sprawą funkcję szefa MSWiA stracił w sierpniu 2007 r. Janusz Kaczmarek, który ma zarzuty utrudniania wyjaśnienia przecieku, wraz z b. szefem policji Konradem Kornatowskim i b. szefem PZU Jaromirem Netzlem.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24