Jeżeli okaże się za 2-3 tygodnie, że te imprezy po pierwsze nie są organizowane zgodnie z wytycznymi, po drugie mimo zachowania tych środków bezpieczeństwa dochodzi do zakażeń, myślę, że to zezwolenie zostanie szybko cofnięte - powiedział w TVN24 immunolog i ekspert do spraw zakażeń doktor Paweł Grzesiowski. Komentował w ten sposób projekt rozporządzenia znoszącego część ograniczeń związanych z epidemią COVID-19.
Rada Ministrów zaproponowała nowy projekt rozporządzenia luzującego obostrzenia wprowadzone w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Zakłada on między innymi skrócenie dystansu społecznego z 2 do 1,5 metra przy jednoczesnym zachowaniu obowiązku zakrywania nosa i ust. W projekcie obniżono także maksymalny limit uczestników targów, wystaw, kongresów, konferencji i spotkań na osobę do 2,5 metra kwadratowego oraz przewidziano w nim zwiększenie limitu publiczności na stadionach i zniesienie tak zwanej szachownicy w kinach. Rozporządzenie ma wejść w życie 21 lipca 2020 r., z wyjątkiem niektórych przepisów, które zaczną obowiązywać 4 sierpnia 2020 r.
W sobotę Ministerstwo Zdrowia poinformowało zaś o 339 nowych przypadkach zakażenia i śmierci sześciu osób zmagających się z COVID-19. Łącznie w Polsce potwierdzono zakażenie u 39 746 osób, spośród których 1618 zmarło.
"Jest to pewnego rodzaju eksperyment"
Immunolog i ekspert do spraw zakażeń, doktor Paweł Grzesiowski, komentował te propozycje w sobotę w TVN24. - Jeżeli widzimy, że wirus w tej chwili - szczególnie w okresie wakacyjnym - w wybranych regionach Polski wyraźnie zwiększa swoją aktywność, to równolegle organizowanie większych imprez jest zaproszeniem do większych ognisk epidemicznych - ocenił.
- Myślę, że jest to pewnego rodzaju eksperyment. Rząd pewnie o tym nie mówi, ale jest to pewnego rodzaju próba. Jeżeli okaże się za 2-3 tygodnie, że te imprezy po pierwsze nie są organizowane zgodnie z wytycznymi, po drugie mimo zachowania tych środków bezpieczeństwa dochodzi do zakażeń, myślę, że to zezwolenie zostanie szybko cofnięte - dodał.
Zwrócił przy tym uwagę na sytuację w innych krajach. - Widzimy w tej chwili chociażby to, co się dzieje w Serbii, w niektórych regionach Hiszpanii. Wirus ewidentnie nasila swoją aktywność i to właśnie głównie w wyniku tłumnych spotkań ludzi, najczęściej jednak w zamkniętych przestrzeniach - przekonywał.
"Mam nadzieję, że większość osób jednak zachowa się odpowiedzialnie"
Ekspert wyraził również przekonanie, że utrzymanie dystansu społecznego przy dużej liczbie ludzi na imprezie plenerowej "zapewne" nie jest realne. - Dlatego wtedy trzeba będzie mieć maseczkę na twarzy. Mam nadzieję, że większość osób jednak zachowa się odpowiedzialnie - przyznał.
- Myślę, że dotrze to do świadomości większości osób, że aby bezpiecznie spędzić czas w bliskim kontakcie z innymi ludźmi, jednak warto założyć maskę - dodał Grzesiowski. Jego zdaniem, "myśmy zapomnieli o tym przez czerwiec", ponieważ "sytuacja w czerwcu była naprawdę spokojna".
Lokalny lockdown? "Nie tylko ja jestem za tym, ale nauka jest za tym"
Zdaniem immunologa, "jeżeli w najbliższych 2-3 tygodniach będziemy widzieli narastającą liczbę zakażeń, to to będzie niestety dowód, że te aktualne zasady są zbyt liberalne i będziemy musieli przywrócić obostrzenia". - Być może regionalnie, niekoniecznie w całym kraju, bo wirus w Polsce nie jest równomiernie rozproszony - zaznaczył dr Paweł Grzesiowski.
Przyznał, że zdecydowanie jest za lokalnymi ograniczeniami. - To nie tylko ja jestem za tym, ale nauka jest za tym - zaznaczył. Gość TVN24 przekonywał, że "mamy w tej chwili mnóstwo dowodów naukowych na to, że im wcześniej wprowadza się taki ograniczony, ale jednak zdyscyplinowany lockdown, tym szybciej wygasza się lokalne ognisko".
Jak wyjaśniał, "nie chodzi tutaj o zamykanie zakładów pracy, nie chodzi o zatrzymywanie ludzi w domach, tylko o zmniejszenie aktywności, mobilności i spotkań masowych". - To w ciągu dwóch tygodni najczęściej wycisza wirusa - zaznaczył.
Grzesiowski przypomniał, że wirus "nie przenosi się w powietrzu tam, gdzie nie ma ludzi, on nie przenosi się z wodą ani z żywnością". - Aby nabyć zakażenie, trzeba być twarzą w twarz przez co najmniej kilkanaście minut z osobą zakażoną - mówił.
Źródło: TVN24