To dwa drapieżne ptaki z gromady jastrzębiowatych. Nie boją się człowieka. Traktują go, jak partnera. Wyglądają jak myszołowy lub jastrzębie, ale co do tego nie ma jeszcze pewności. Leśnicy z Krynek szukają ich właściciela.
Pierwszy ptak trafił do Nadleśnictwa Krynki 8 lipca, a drugi następnego dnia. Przy drogach znalazły je osoby prywatne. Jeden z nich najpierw trafił do weterynarza w Sokółce. Lekarz od razu przekazał go pracownikom nadleśnictwa.
Na pewno są w pierwszym roku życia i w pełnym upierzeniu. Według leśników to czwarty lub piąty miesiąc od wyklucia. Trzeba pamiętać, że jest wiele odmian barwnych w obrębie każdego gatunku, także szacując wiek, można bardzo łatwo się pomylić. Wyglądają jak myszołów zwyczajny, jednak na tym etapie lepiej zaliczyć je do gromady ptaków jastrzębiowatych.
Ptaki "wdrukowane" w człowieka
Znalezione drapieżniki są w pełni sprawne i lotne. Jak to młode, mają potężny apetyt. Leśnicy karmią je małymi kurczakami i myszami.
- Oba ptaki są ewidentnie wdrukowane w człowieka. Absolutnie nie mają przed nim respektu, także możemy sobie gdybać, czy uciekły komuś - zastanawia się Arkadiusz Juszczyk z Nadleśnictwa Krynki, który opiekuje się ptakami.
Jednak nie możemy tu mówić o całkowitym oswojeniu ptaka drapieżnego. "Wdrukowanie" to termin, który w skrócie określa fakt, że ptak traktuje człowieka nie jak wroga, ale jak partnera.
- Większość sokolników mężczyzn uważa, że dużo łatwiej ułożyć samicę, natomiast większość kobiet uważa, że samca. Także, jest w tym jakaś chemia i od wielu lat jest to praktykowane – tłumaczy tę zależność Juszczyk.
Nawet, jeśli ptak przez lata byłby przyuczany i oswajany, trzeba pamiętać, że wciąż ma szpony, ostry dziób i może z nich zrobić użytek.
Leśnicy szukają właściciela
Znalezione ptaki na lewej nodze są oznaczone metalowymi obrączkami. Obecnie żaden system obrączkarski nie uwzględnia takich oznaczeń. Na blaszkach jest niewiele danych - tylko trzy znaki na każdej z nich, co wskazuje na prywatnego hodowcę, sokolnika czy hobbystę. Leśnicy dostali wiele informacji, że to było nielegalne wyjęcie z lęgu naturalnego. Mają nadzieję, że tak nie było.
- Niestety ptaki do wypuszczenia na wolność już się nie nadają. Czekamy na właściciela. Jeżeli się nie odnajdzie, mamy w stu procentach możliwość zapewnić im godne warunki życia - przekonuje leśnik.
Pracownicy nadleśnictwa zarejestrowali te obrączki na wszystkich serwisach obrączarskich. Skontaktowali się ze środowiskami sokolniczymi, jednak na razie bez odzewu.
- Jeśli są to czyjeś ptaki, to absolutnie nie możemy ich sobie przywłaszczyć, bo teraz nie mamy na nie żadnych papierów – wyjaśnia Juszczyk.
Jastrzębowate są objęte ochroną, dlatego właściciel powinien mieć pozwolenie na ich hodowlę z regionalnej dyrekcji ochrony środowiska lub z ministerstwa środowiska
Jeśli nikt nie zgłosi się po ptaki, zostaną w nadleśnictwie Krynki. Będą edukacyjną atrakcją i dostaną taką wolierę, by mogły w niej polatać.
Autor: nina/gp / Źródło: TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Białystok