Zaczęło się od rodzinnej sprzeczki. Małżonkowie często się kłócili. Tym razem jednak awantura skończyła się tragicznie: po pchnięciu nożem przez żonę zginął ojciec rodziny, 53-letni Zbigniew W. Prokurator nie zastosował wobec kobiety aresztu. Jakie okoliczności tej zbrodni mogły okazać się dla niej łagodzące? Materiał programu "UWAGA!" TVN.
Dramat rozegrał się podczas rodzinnego śniadania. Obrażana i oskarżana o zdradę kobieta, ugodziła męża nożem kuchennym. Cios okazał się śmiertelny.
- Świadkiem zabójstwa był nieletni syn - mówi Emilia Krystek z Prokuratury Rejonowej w Nowym Dworze Mazowieckim i dodaje, że to właśnie on wezwał pogotowie i udzielał pomocy rannemu mężczyźnie.
Wsparcie dzieci
Małżonkowie od dawna byli skłóceni. Według sąsiadów często słychać było wyzwiska i podniesione głosy. - On uderzał słowem. Uważam, że tacy ludzie powinni się rozwieść - uważa sąsiadka pary.
Mężczyzna borykał się z chorobą alkoholową. W rodzinie wielokrotnie interweniowała policja. Cztery lata temu Zbigniew W. został skazany za psychiczne znęcanie się nad rodziną.
- Byłam już u psychologa. Jeszcze mam dzwonić i umawiać się z panią psycholog - mówi podejrzana o zabójstwo Hanna W. Jak wspomina, mąż wyciągał od niej pieniądze, ale zamiast robić obiecane remonty, kupował alkohol. - Tylko naciągał mnie na różne koszta... - mówi. - A pieniądze były tylko na alkohol - dodaje córka. Jak mówi Hanna W., teraz wszystkie jej dzieci ją wspierają.
I chociaż grozi jej kara dożywocia, to wobec kobiety sąd nie zastosował aresztu. Hanna W. pod zarzutem zabójstwa przebywa w domu, opiekuje się dziećmi.
- Podejrzana była ofiarą przemocy domowej. Właśnie te okoliczności między innymi zadecydowały, że sąd nie uwzględnił naszego wniosku i oddał podejrzaną pod dozór policji - mówi Emilia Krystek.
"Potrafili się kłócić nawet przy kuratorze"
Po wyroku za znęcanie, mężczyzna podjął terapię. Rodzinę monitorował kurator sądowy, dzielnicowy i pracownik socjalny. Małżonkowie nadal mieszkali razem, odrzucali jednak pomoc psychologiczną.
- Przez pięć miesięcy monitorowaliśmy rodzinę. Na pytanie, co się dzieje złego, pani twierdziła, że mąż się uspokoił, że nie dochodzi do incydentów - mówi Anna Lewicka z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Zakroczymiu.
Dodaje jednak, że mężczyzna miał trudny, konfliktowy charakter. I chociaż nie było przemocy, to ciągle zdarzały się im sprzeczki. - Oni się potrafili kłócić nawet przy kuratorze - wspomina i dodaje. Jak twierdzi, para nigdy nie chciała skorzystać z pomocy psychologicznej.
Nie pomogli?
Miesiąc przed zabójstwem kłótnie małżeńskie znów zaczęły się nasilać. O przyjęcie zgłoszenia pobicia i założenie niebieskiej karty kobieta bezskutecznie prosiła policję. Dlaczego funkcjonariusze nie chcieli jej pomóc? - Te sprawy są wyjaśniane - mówi Małgorzata Witkowska z komendy powiatowej policji w Nowym Dworze Mazowieckim i odsyła do prokuratury.
- Chodzi o odstąpienie od czynności zatrzymania Zbigniewa W., jako osoby podejrzewanej o znęcanie się nad żoną, oraz o odstąpienie od czynności przyjęcia zawiadomienia o przestępstwie znęcania się nad Hanną W. - mówi Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Jak dodaje, do zachowań tych miało dojść w lipcu tego roku. Sprawa jest teraz wyjaśniana.
- Jeżeli udali się na interwencję i tam okazało się, że pokrzywdzona została pobita, to powinna udzielona być jej pomoc, powinno na miejscu być przyjęte powiadomienie o przestępstwie i natychmiastowa powinna być reakcja policji - mówi Emilia Krystek. Nie jest wytłumaczeniem także to, że sprawcy nie było w domu. - Powinien być zatrzymany, osadzony i materiały powinny trafić do prokuratora. W ten sposób uchronilibyśmy pokrzywdzoną przed kolejnymi atakami ze strony podejrzanego - dodaje.
- Gdyby nam pomogli, nie byłoby tej sytuacji - mówi Hanna W. - Z tego, co teraz wiem, każdy policjant, który tu przyjeżdżał na interwencję, mógł założyć niebieską kartę (dokumentację zajścia - red.) - dodaje i wspomina, że ze strony męża codziennie spotkały ją przykrości ze strony męża.
Co powstrzymywało ją przed odejściem? - Wynajęcie mieszkania... finansowo nie byłam w stanie, bo już mam kredyt, który zaciągnęłam na spłatę długów męża - mówi ze łzami w oczach. I dodaje, że gdyby mogła cofnąć czas, czym prędzej wyprowadziłaby się z domu.
W afekcie?
Biegli psychiatrzy orzekną, czy kobieta dopuściła się do zbrodni w afekcie. Jeżeli ustalą, że tak było, może odpowiadać nie za zabójstwo, a za występek. Wówczas grozi jej nie dożywocie lecz kara do dziesięciu lat więzienia.
Autor: jaz/kk / Źródło: Uwaga TVN