Mariusz T. jest na wolności, politycy toczą spór, kto za to odpowiada, a pod adresem mediów padają zarzuty o "podgrzewanie atmosfery" i "nieuzasadniony rozmiar rozemocjonowania". Niewielu pamięta, że to media kilka lat wcześniej uruchomiły lawinę, po której politycy rozpoczęli prace nad ustawą o izolacji groźnych przestępców, z kończącymi się wyrokami. Jarosław Gowin przekonuje, że to przypadek: - To się zbiegło w czasie - twierdzi w rozmowie z nami. Julia Pitera mówi wprost: - Przestańmy udawać, że ktokolwiek pamiętał po 15 czy 20 latach o ustawie amnestyjnej.
W marcu 2012 roku w tygodniku "Polityka" ukazał się tekst Piotra Pytlakowskiego, który opisał sprawę Mariusza T., pedofila skazanego w 1989 r. za zabójstwo czterech chłopców na karę śmierci, zamienioną mu na 25 lat więzienia. Stało się tak dzięki amnestii obejmującej skazanych na śmierć, która weszła w życie 7 grudnia 1989 roku. Najwyższe wyroki automatycznie zamieniano na 25 lat pozbawienia wolności, bo prawo nie przewidywało wówczas kary dożywocia. Pytlakowski spotkał się z T. już w 1995 r. Przeprowadzał wtedy wywiad z pedofilem z Piotrkowa Trybunalskiego, a zapis rozmowy ukazał się w książce "Czekając na kata". W 2012 roku dziennikarz "Polityki" tylko wrócił do tematu. W tekście Pytlakowski przypomniał nie tylko historię Mariusza T. Przekonywał też, że jego przypadek to klęska polskiego systemu prawnego. Wskazał, że w polskim prawie nie ma rozwiązań, które mogłyby zapobiec wyjściu tego groźnego przestępcy na wolność.
Mariusz T. w mediach
Sprawą Mariusza T. zaczęły wtedy, w 2012 r. żyć ogólnopolskie media. Historię nauczyciela-pedofila z Piotrkowa Trybunalskiego przypominały stacje telewizyjne i prasa, a o związanym z jego wyjściem zagrożeniu mówili m.in. przedstawiciele służby więziennej i psycholog Teresa Gens, która badała T. w więzieniu w Strzelcach Opolskich.
Specjaliści zwracali wtedy uwagę, że ówczesny system prawny gwarantował, iż Mariusz T. wyjdzie na wolność po zakończeniu odbywania kary i nie będzie nad nim żadnej kontroli. - W dzisiejszym stanie prawnym jest tylko jedna możliwość, żeby on podlegał jakiemukolwiek nadzorowi, aczkolwiek jest to nadzór iluzoryczny. Wypuścić go na warunkowe przedterminowe zwolnienie i wtedy może podlegać nadzorowi kuratora, nawet przez pięć lat - przyznała w jednym z programów telewizyjnych Luiza Sałapa, rzeczniczka prasowa Służby Więziennej.
To właśnie w 2012 r., gdy tematem zajęli się dziennikarze, w Ministerstwie Sprawiedliwości rozpoczęły się prace nad ustawą dotyczącą izolowania groźnych przestępców. Pomysłodawcą był Jarosław Gowin, ówczesny minister sprawiedliwości, a motorem napędowym - obecny wiceminister Michał Królikowski.
Gowin: To się zbiegło w czasie
"W maju 2012 roku rozpoczęliśmy prace nad ustawą. Jesienią 2012 roku jej pierwsza wersja trafiła do konsultacji międzyresortowych i społecznych" - napisał na swojej stronie internetowej Gowin. Pytany przez nas dziś, czy prace rozpoczęły się w związku z nagłośnieniem sprawy przez media, stwierdził że "to się zbiegło w czasie".
- Problem zasygnalizował mi minister Michał Królikowski, gdy przyszedł do ministerstwa. Poprosiłem go o sporządzenie listy najważniejszych problemów. Wśród nich był ten dotyczący izolacji groźnych przestępców. Minister Królikowski miał świadomość, że problem istnieje. Zapytałem jak można go rozwiązać. Odpowiedział, że zdaniem ogółu prawników nie można. Poprosiłem, żeby rozpoczął badania – tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl Jarosław Gowin.
Sam minister Królikowski do chwili publikacji tego tekstu nie odpowiedział nam na pytania, dotyczące trybu prac nad zmianą prawa oraz inspiracji przed ich rozpoczęciem.
"To zrobił dziennikarz, ponieważ nikt więcej o tym nie pamiętał"
W czasie, gdy ministerstwo ruszało z pracami, w mediach trwała dyskusja na temat tych skazanych, którzy w 2014 r. skończą odbywanie kary. Dziennikarze pisali o pedofilach, gwałcicielach i mordercach, którzy w PRL usłyszeli wyroki kary śmierci (zmienione tak, jak Mariuszowi T. na 25 lat więzienia). I pojawiały się pytania o to, czy gdy wyjdą na wolność, znów będą zabijać.
Zaledwie kilka dni temu, w programie "Tak jest" w TVN24 Julia Pitera z PO mówiła wprost: - Przestańmy udawać, że ktokolwiek pamiętał po 15 czy 20 latach, że taka ustawa amnestyjna była, że objęła jakąś grupę ludzi i zacznie wobec nich działać w momencie, gdy oni wyjdą na wolność.
Jak dodała, nie wierzy w to, że ten temat istniał w świadomości polityków przez te wszystkie lata. - Politycy zajmują się wieloma rzeczami, ale nie nadzorują więzień. O wielu rzeczach nie wiemy, że one są, dopóki ktoś nie wyjmie ich na światło dzienne - przekonywała Pitera.
I podkreśliła: - Sprawa wyszła, opisał to publicysta, przypomniał o tym, że jest taki problem. To zrobił dziennikarz, ponieważ nikt więcej o tym nie pamiętał. Dziennikarz, który się zajmuje takimi rzeczami, dlatego o tym pamiętał. I uruchomiła się procedura.
W Sejmie i u RPO
Rzeczywiście, temat, o którym politycy zdawali się nie pamiętać przez lata, zaczął być coraz częściej poruszany. W kwietniu 2012 roku na sejmowej mównicy głos w sprawie Mariusza T. zabrał Marek Domaracki, ówczesny poseł Ruchu Palikota.
- Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie Prezydencie Komorowski! Panie Premierze! Panie Ministrze Sprawiedliwości Gowin! W imieniu mieszkańców Piotrkowa Trybunalskiego, w imieniu matek i ojców, rodzin zamordowanych dzieci proszę o sprawiedliwość. Ten psychopata i seryjny dzieciobójca nigdy, ale to nigdy nie może opuścić murów więziennych. Jeżeli stanie się inaczej, będę pierwszym, który rzuci w niego kamieniem – mówił wtedy poseł.
Sprawą zainteresował się także Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak. W piśmie wystosowanym we wrześniu 2012 roku do Ministerstwa Sprawiedliwości, poinformował że w związku z medialnymi doniesieniami na temat Mariusza T., "zapoznał się z okolicznościami towarzyszącymi przedmiotowej sprawie".
"Pragnę wyrazić zaniepokojenie faktem, że postawa Mariusza T., mimo poddawania go długotrwałej resocjalizacji, nie daje żadnych gwarancji, iż wymieniony nie powróci na drogę przestępstw. Mam świadomość, że u podstaw demokratycznego państwa prawa funkcjonuje założenie, że odbycie kary jest równoznaczne z pełnym zadośćuczynieniem popełnionym krzywdom i wymaga od organów państwa zapobiegania stygmatyzacji osób skazanych. Jednakże analiza opisanego przypadku, brutalność działania T., jego postawa i rokowania w zakresie powrotu do przestępstwa wymagają refleksji nad ewentualnymi działaniami profilaktycznymi i postpenitencjarnymi, jakie można byłoby wdrożyć" - napisał RPO do ministerstwa sprawiedliwości 6 września 2012.
"Uprzejmie proszę o podjęcie zdecydowanych działań zgodnych z kompetencjami Ministra Sprawiedliwości, które pozwolą uchronić w przyszłości dzieci zagrożone atakami ze strony ww. sprawy przemocy" - dodał Michalak. W odpowiedzi na to pismo, w październiku 2012 r., Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że zna problem. "Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowuje rozwiązania legislacyjne mające na celu stworzenie prawnych możliwości zastosowania wobec osób, które dopuściły się najcięższych zbrodni, środków izolacyjnych i nieizolacyjnych po zakończeniu odbywania kary pozbawienia wolności" - napisano do RPO.
Sprawa "ważna", ale nie "pilna"
Pierwsza wersja opracowanego w ministerstwie Gowina projektu, trafiła do konsultacji międzyresortowych i społecznych jesienią 2012 r. We wrześniu 2012 rząd przyjął założenia zmian prawa, zmierzające do wprowadzenia możliwości monitorowania i leczenia niezresocjalizowanych zabójców, którym zakończą się kary więzienia.
- Nie chcę powiedzieć, że w odniesieniu do wszystkich tych osób istnieje realna groźba, że powrócą one do swojego zbrodniczego procederu, ale jest wśród nich grupa osób, co do których możemy mieć graniczące z pewnością przypuszczenie, że stwarzają zagrożenie - mówił w listopadzie 2012 r. na konferencji prasowej sam Gowin. Do walki z groźnymi przestępcami przyłączyła się Solidarna Polska. Jesienią tamtego roku partia napisała do ministra list, załączając projekt zmian w Kodeksie karnym, który miałby rozwiązać problem. Zbigniew Ziobro, pytany niedawno w "Kropce nad i" w TVN24, dlaczego nie zrobił w tej sprawie nic, kiedy sam był ministrem sprawiedliwości, stwierdził że za jego czasów "powstał projekt", ale nie trafił pod obrady parlamentu. Powód? - Kadencja ministra została przerwana przez skrócenie kadencji Sejmu - stwierdził Ziobro. Jak tłumaczył, w tym czasie do wyjścia T. było jeszcze siedem lat, a sprawa była "ważna", ale nie "pilna".
Gowin zdradza szczegóły specustawy
Wiosna 2013. Jarosław Gowin w rozmowie z dziennikarzem tvn24.pl, zdradził szczegóły opracowywanego od miesięcy projektu specustawy "o postępowaniu wobec osób zaburzonych psychicznie stwarzających zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych", który uzyskał ostateczną akceptację rządowego zespołu, na czele którego stał Jacek Cichocki. Gowin przyznał wprost, że to jego "priorytetowy projekt", który ścieżkę legislacyjną powinien przejść błyskawicznie, bo czas ma tu kluczowe znaczenie.
Jak tłumaczył minister, wprowadzenie nowych przepisów jest możliwe jeszcze w 2013 r., a konieczne, "by społeczeństwo mogło się skutecznie bronić" przed najgroźniejszymi przestępcami. Mowa była o tych skazańcach – głównie seryjnych mordercach i gwałcicielach, których wyroki złagodzono w ramach amnestii.
Głosy sprzeciwu i poparcia
Projekt ustawy został przesłany do zaopiniowania między innymi sądom i prokuratorom, Rzecznikowi Praw Obywatelskich, Rzecznikowi Praw Dziecka, a także Naczelnej Radzie Lekarskiej oraz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Część środowiska prawniczego oraz lekarskiego, a przede wszystkim obrońcy praw człowieka, krytykowali nowe zapisy i pomysł izolacji skazanych już po odbyciu przez nie kary. Pojawiły się zarzuty o niekonstytucyjność.
– Wiem o tych sprzeciwach. Ale mam do tych ludzi pytanie: czy państwo ma bezsilnie czekać aż te osoby wyjdą z więzień i zaczną mordować? Kto weźmie za to moralną odpowiedzialność? Prawa człowieka są czymś szalenie ważnym, ale nie możemy wyłącznie dyskutować o prawach seryjnych zabójców. Musimy myśleć przede wszystkim o prawach potencjalnych ofiar – bronił ustawy w kwietniu 2013 r. w rozmowie z tvn24.pl Gowin.
Jak się okazało, poparcie dla projektu wyraziła część partyjnych klubów. - PiS, Solidarna Polska i SLD jednoznacznie zadeklarowały poparcie. Mam nadzieję, że takie jednoznaczne poparcie wyrazi też Ruch Palikota - mówił w kwietniu 2013 r. Gowin.
Zbigniew Ziobro wiosną 2013 r. deklarował w TVN24, że "wspiera ministra Gowina". - Dlatego, że podejmuje racjonalne, sensowne działania dla Polaków - stwierdził wtedy. Wytrwale odpierał też zarzuty prawników, którzy twierdzili, że ustawa prowadzi do karania po raz drugi za to samo przestępstwo.
Sejm uchwalił, zwlekano z publikacją
Media pilnie śledziły bój o ustawę. Ostatecznie Sejm uchwalił ją 23 października 2013 r. Za przyjęciem projektu głosowało 408 posłów, przeciw było trzech. 30 posłów wstrzymało się od głosu.
Resort sprawiedliwości oraz szefowa komisji Elżbieta Radziszewska odrzucali zarzuty, że projekt może się okazać niekonstytucyjny. Jak podkreślono, pozytywne opinie o podobnej ustawie uchwalonej w Niemczech wyraziły niemiecki trybunał, a także Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. - Odrobiliśmy tę lekcję - zapewniał w debacie wiceminister Królikowski.
W połowie grudnia Ustawę o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób podpisał prezydent Bronisław Komorowski. Przepisy zostały ogłoszone w Dzienniku ustaw 7 stycznia. 22 stycznia ustawa weszła w życie. 11 lutego Mariusz T. wyszedł na wolność. Prezydent zapowiedział, że skieruje ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Dotąd tego nie zrobił.
- Błąd był popełniony u zarania. To amnestia była błędem i to jest właśnie główny i jedyny błąd w tej sprawie. To, co się stało potem, to jest konsekwencja. Ja, wywołując temat, nie wyobrażałem sobie, że taka ustawa może powstać. Sądziłem, że np. mogą być rozwiązania negocjacyjne - podsumował ostatnie wydarzenia kilka dni temu w TVN24 wspomniany na początku dziennikarz "Polityki" - Piotr Pytlakowski.
Autor: Klaudia Derebecka//kdj/kka / Źródło: tvn24.pl