- W przypadku wielu biskupów współpraca mogła być nieświadoma, nie możemy dziś przesądzić czy kontakt informacyjny był świadomy czy nie - mówił w "Kropce nad i" ksiądz Isakowicz-Zaleski. Skrytykował jednak postawę Stolicy Apostolskiej, która nie wprowadziła personalnych zmian po zapoznaniu się z dokumentami kościelnej Komisji Historycznej: - Kościół nie powinien się bać. Przeciętny ksiądz nie był pazerny. Był nie do zwerbowania. Tylko mała grupa księży podjęła współpracę - przekonywał duchowny.
Postawę Stolicy Apostolskiej tłumaczył jednak drugi z gości "Kropki nad i" - szef Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcin Przeciszewski. - Stolica się zapoznała z dokumentacją przesłaną przez IPN. Z tego co wiemy nie ma materiałów, które by dyskwalifikowały biskupów i można by ich było usunąć ze stanowisk - mówił. Według niego Komisja Historyczna w pełni wykonała swoje zadanie.
Watykan nieoficjalnie
Kilka dni temu media ujawniły szyfrogram, z którego wynika, że nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk w 1982 r. został zarejestrowany przez Wydział III Departamentu I MSW, jako kontakt informacyjny o kryptonimie "Cappino". Sprawę ks. Kowalczyka badała także warszawska Komisja Historyczna.
Teraz ukazało się - nieoficjalne jeszcze - stanowisko Watykanu na temat biskupów, których SB zarejestrowała jako tajnych współpracowników - według pierwszych doniesień, żadne decyzje personalne nie zostaną podjęte, a Stolica Apostolska nie zajmie stanowiska wobec lustracji w polskim kościele.
- Stolica Apostolska ma święte prawo decydować - przyznał ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. - Nie oznacza to, że historycy i niezależni dziennikarze nie będą nadal badali akt i publikowali tego, co uznają za stosowne - dodał.
Nie przeczytali wszystkiego?
Autor głośnej i kontrowersyjnej książki "Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej" (2006) uważa, że Watykannie otrzymał wszystkich istotnych dokumentów, które są w archiwach IPN.
Ks. Isakowicz-Zaleski twierdzi, że właśnie opublikowanie szyfogramu ws. abpa Kowalczyka miało pokazać, że niektórych decyzji nie można podejmować bardzo szybko. - Były osoby z Komisji Historycznej, które się pospieszyły nie czytając dokumentów - uważa ks. Isakowicz-Zaleski.
IPN się myli
Polemika księdza Isakowicza-Zaleskiego dotyczy także kategorii jakie są na stronach IPN. - Do tej pory nie krytykowałem IPN, ale nie jestem przekonany, że kontakt informacyjny zawsze był świadomy. Zakładam jednak, bo znam takie przypadki, że niektóre kontakty były absolutnie świadome, ale byli też nieświadomi (współpracownicy-red.) - mówił Isakowicz-Zaleski.
I to właśnie - według księdza - oznacza, że należy badać dokumenty i wyciągać z nich wnioski.
eko//kdj
Źródło: tvn24