Platforma tym różni się od swoich adwersarzy, że jest demokratyczna. Każdy z nas ma prawo wypowiadania swojej opinii - mówił w "Jeden na jeden" w TVN24 Andrzej Halicki. Minister administracji i cyfryzacji tłumaczył w ten sposób partyjny dwugłos pomiędzy Ewą Kopacz, a Grzegorzem Schetyną. Jednocześnie dodał, że wyrzucenie szefa MSZ z PO jest "niemożliwe".
Gość Bogdana Rymanowskiego skomentował w czwartek rano m.in. doniesienia tabloidu "Fakt", zdaniem którego Ewa Kopacz miałaby po wyborach złożyć wniosek o wyrzucenie Grzegorza Schetyny z Platformy Obywatelskiej.
Halicki zapewniał w rozmowie z TVN24, że jest to "niemożliwe", bo "Platforma jest drużyną".
- Tym się różni Platforma Obywatelska od swoich adwersarzy (...), że jest demokratyczna. Każdy z nas ma prawo wypowiadania swojej opinii - przekonywał minister administracji i cyfryzacji.
We wtorek, dzień po telewizyjnym starciu Ewy Kopacz i Beaty Szydło, Schetyna w jednym z wywiadów powiedział, że sztab PiS "odrobił lekcję" zapewniając swojej kandydatce towarzystwo pełnych entuzjazmu zwolenników, już po opuszczeniu telewizyjnego studia. Ewa Kopacz opuszczała budynek telewizji bez towarzystwa rozentuzjazmowanych przedstawicieli swojej partii.
W odpowiedzi na te słowa Kopacz powiedziała, że jeśli Schetyna jest takiego zdania i "jest taki silny", to może zastanowi się, czy nie wyśle go na debatę liderów, w której we wtorek wieczorem sama wzięła udział.
Szef MSZ w rozmowie z dziennikarzami tłumaczył później, że swoją wypowiedzią oceniał jedynie sposób działania sztabu, a nie kandydatki, czyli Ewy Kopacz.
"Zderzenie dwóch modeli"
Halicki dodał też, że w niedzielę - w dniu wyborów - w Polsce dojdzie do zderzenia "dwóch modeli państwa".
- Ta alternatywa jest bardzo prosta wbrew pozorom. Albo mamy, i chciałbym tej kontynuacji, polskie państwo otwarte, przyjazne dla każdego, także dla mniejszości narodowych, religijnych, różnego rodzaju innych mniejszości (...), albo taką Polskę, która służy może i nawet większości, ale w sposób centralistycznie zarządzany - przekonywał minister.
W jego ocenie to powód, dla którego w wyborach powinno wziąć udział jak najwięcej osób, w przeciwnym razie jedno środowisko będzie miało "absolutną władzę".
- I wtedy okaże się, że ta grupa nieuczestniczących w wyborach będzie być może sobie pluła w brodę, że nie uczestniczyła, bo bardzo łatwo jest mieć czyste sumienie, że do tego bałaganu nie przykładam ręki (...), ale de facto oddaje się wtedy głos radykałom: tym z lewa i z prawa - tłumaczył.
Halicki dodał, że nie boi się tego, że wyborcy PO oddadzą w niedzielę swój głos na inne, mniejsze partie, bo "one też są potrzebne". - Mam nadzieję, że wygramy, że wyborcy obdarzą nas zaufaniem, ale oczywiście ten wyniki zależy od frekwencji - podkreślił minister.
Autor: ts/gry / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24