Nie zapłacę każdej ceny, żeby zostać premierem. Nie zależy mi na stanowisku - zapewniał w programie "Jeden na jeden" prof. Piotr Gliński, od wczoraj kandydat PiS na premiera ponadpartyjnego rządu. Podkreślił jednak, że wierzy w swoją misję. I nie wykluczył jednocześnie w swoim gabinecie polityków.
Gliński podkreślając, że wierzy w powodzenie swojej misji, stwierdził, iż jest ona "ważna dla Polski".
- Ważna jest dyskusja programowa i o polskiej polityce - powiedział kandydat PiS na premiera.
Dodał, że jeszcze nie umawiał się na rozmowy ws. poparcia jego kandydatury przez poszczególne kluby parlamentarne.
Ale - jak zaznaczył - będzie chciał porozmawiać ze wszystkimi, nawet z PO, która powiedziała, że nie chce się z nim spotykać i Januszem Palikotem, który nazwał go talibem.
- Zaproponuję spotkanie, jeśli odmówią, nie będę się wpychał na siłę - zastrzegł.
Odnosząc się do słów szefa Ruchu Palikota i ewentualnej rozmowy z nim, zażartował, że "będzie dobrze jeśli Palikot powie: panie profesorze, a nie panie talibie".
Pytany, czy po poniedziałkowych, pozytywanych wypowiedziach wicepremiera Waldemara Pawlaka, liczy na wyrwanie z PSL-u kilku posłów, którzy następnie poparliby jego rząd, odpowiedział, że "nie chce niczego rwać, chce rozmawiać o problemach".
- Jeśli PSL będzie zainteresowane rozmową programową, merytoryczną, podzieli ze mną ten niepokój, że w Polsce nie są rozwiązywane problemy (...), to być może będziemy rozmawiali o jakichś rozwiązaniach politycznych i instytucjonalnych - stwierdził.
"Wolę ekspertów"
Mówiąc o swoim rządzie, Gliński powiedział, że w grę wchodzą trzy warianty: ściśle polityczna koalicja, wtedy do rządu wchodzą politycy, w drugim - ministrami zostają eksperci poleceni przez partie, albo też powstaje rząd autorski. - I ja dobieram wtedy osoby do rządu - wyjaśnił.
Przyznał, że wolałby pracować z ekspertami, bo tak "byłoby łatwiej", ale nie mówi "nie" politykom.
Zastrzegł jednocześnie, że nie chce powoływać rządu technicznego, który miałby zastąpić gabinet Donalda Tuska za wszelką cenę.
- Nie zapłacę każdej ceny. Nie zależy mi na stanowisku - stwierdził.
"PO dążyła do zwarcia"
Prof. Gliński pytany, czy to Jarosław Kaczyński jest odpowiedzialny za wojnę polsko-polską, której zakończenie po objęciu stanowiska premiera zapowiedział, stwierdził, że trudno mu powiedzieć.
- Widzę wyraźnie, że to raczej Platforma Obywatelska była tą partią, która nie chciała tworzyć POPiS-u, przynajmniej takie są fakty polityczne. To także Platforma dążyła do zwarcia, ponieważ dawało jej to medialną przewagę nad Prawem i Sprawiedliwością - powiedział kandydat PiS na premiera.
Zaznaczył, że "boleje nad tym, że liderzy polityczni, w tym Jarosław Kaczyński, stawiali na zwarcie".
- Krytykuję jego język. Uważam, że niepotrzebnie uległ pułapce zwarcia - wyjaśnił Gliński.
Pytany o stwierdzenie eurodeputowanego Jacka Kurskiego, że za kandydowanie na premiera otrzyma miejsce na liście do europarlamentu, Piotr Gliński stwierdził: - To insynuacja mało poważna. Szkoda, że takie rzeczy opowiada, nie ma przecież na to dowodów.
Konstruktywne wotum nieufności
Prof. Piotr Gliński, jako kandydat na premiera, został zaprezentowany w poniedziałek przez Jarosława Kaczyńskiego. Szef PiS zapowiedział, że za kilka tygodni jego partia złoży wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska.
Zgodnie z konstytucją Sejm wyraża Radzie Ministrów wotum nieufności większością ustawowej liczby posłów na wniosek zgłoszony przez co najmniej 46 posłów i wskazujący imiennie kandydata na premiera. Zatem, by przy pomocy konstruktywnego wotum nieufności doprowadzić do zmiany rządu, trzeba zgromadzić w Sejmie co najmniej 231 głosów.
Autor: MAC/fac/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24