Wysokie wyobrażenie o samym sobie kieruje Donaldem Trumpem. Po drugiej stronie ma bardzo twardego gracza, którego najwyraźniej lekceważy i nie docenia jego zdolności - mówił w "Faktach po Faktach" Ryszard Schnepf. Były ambasador Polski w USA komentował w piątek w TVN24 szczyt Kim-Trump w Singapurze. Konferencję, na której Donald Trump zapowiedział wstrzymanie manewrów w Korei Południowej, nazwał "porażką".
Na konferencji prasowej w Singapurze, po podpisaniu we wtorek wspólnego dokumentu z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem, prezydent USA Donald Trump zapowiedział, że na czas negocjacji z Pjongjangiem wstrzymane mają zostać wspólne manewry wojsk amerykańskich i południowokoreańskich. Prezydent uzasadnił to wysokimi kosztami oraz faktem, że ćwiczenia stwarzają "bardzo prowokacyjną sytuację" dla Korei Północnej.
Wspomnianą sytuację komentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 Ryszard Schnepf.
"Ta konferencja była porażką"
Jak powiedział były ambasador Polski w USA, Donaldem Trumpem kieruje "wysokie wyobrażenie o samym sobie". - Po drugiej stronie ma bardzo twardego gracza, którego najwyraźniej lekceważy i nie docenia jego zdolności, które wykazał na spotkaniu z prezydentem Korei Południowej - ocenił Schnepf.
- Ta konferencja [w Singapurze - red.] była porażką, bo Donald Trump występował na niej sam. Prezydent Stanów Zjednoczonych był tym, który chciał więcej, któremu bardziej zależało na jakimś rezultacie - podkreślał.
- Na tej konferencji dowiedzieliśmy się jednej ważnej rzeczy: że te manewry wojskowe, które były tradycją, te gry wojenne, będą zakończone - zauważył były ambasador Polski w Stanach Zjednoczonych.
"Wielość interesów, sprzeczność stanowisk"
W wywiadzie dla telewizji Fox News prezydent USA wyraził chęć wstrzymania wspólnych manewrów wojskowych żołnierzy amerykańskich i południowokoreańskich. Zaznaczył również, że chodzi o koszta. Czy aspekt finansowy motywuje Trumpa? Według Schnepfa "takiego modelu nie da się przełożyć na politykę światową".
- To wielość interesów, sprzeczność stanowisk. Donald Trump zasugerował, że być może należy wycofać wojska z Korei Południowej. Powiedział o kosztach, ale nie wspomniał, że 80 procent kosztów ponosi rząd Korei Południowej, jeśli chodzi o wydatki na stacjonowanie wojsk amerykańskich - wskazał były ambasador.
Co oznaczałoby wycofanie wojsk amerykańskich? Dla byłego ambasadora to przede wszystkim "otwarcie ścieżki dla Chin".
"Donald Trump jest spragniony sukcesu"
- Pełne panowanie nad całym regionem, zakończenie problemu Morza Południowochińskiego i być może wzmocnienie Korei Północnej, która ma aspiracje do zjednoczenia. Ale nie takiego, jakie wyobraża sobie Donald Trump - zastrzegł Schnepf.
- Donald Trump jest spragniony sukcesu. Chodzi tu o tak zwane wybory połówkowe [do Kongresu, w Ameryce nazywane "midterm elections" - przyp. red.]. On potrzebuje sukcesu, po to żeby wyborcy głosowali na Partię Republikańską. A wsparcie Donalda Trumpa byłoby wartością dodaną, a nie obciążeniem - podsumował.
"Europejscy przywódcy szukają klucza do Trumpa"
W mediach pojawiają się komentarze, że prezydent Stanów Zjednoczonych ostatnio wypowiada się lepiej o twardych dyktatorach niż o przywódcach demokratycznego zachodu, na przykład o premierze Kanady Justinie Trudeau. W opozycji do krytykujących słowa Trumpa stanął prezydent Rosji Władimir Putin, który komentując "odwołanie odwołania" szczytu Kim-Trump, dyplomatycznie stwierdził, że Donald Trump dał dowód "męstwa i odwagi".
Niejednoznaczne zachowanie przywódcy Rosji Schnepf skomentował słowami, że "nie ma wątpliwości, że doradcy Putina wiedzą, co działa na Donalda Trumpa".
- Europejscy przywódcy szukają klucza do Trumpa. Wydaje się, że Niemcy, a konkretnie Angela Merkel [kanclerz Niemiec - red. red.] powstrzymuje się od mocniejszej krytyki, bo wszyscy chcą przetrwać - ocenił były ambasador.
- Natomiast spór z premierem Trudeau, z Kanadą, to spór w rodzinie, to trochę jak spór u cioci na imieninach, bo związki Kanady i Stanów Zjednoczonych są głębokie i wielostronne, że nawet Donald Trump nie jest w stanie takimi słowami [kierowanymi do Trudeau - red.] ani obrazić, ani zaszkodzić - podkreślił gość "Faktów po Faktach" w TVN24.
Autor: akw//now / Źródło: tvn24