Przywrócenia do pracy w Teatrze Narodowym i trzymiesięcznej pensji - tego zażądała dziś w sądzie Grażyna Szapołowska od teatru za to, że zwolniono ją dyscyplinarne, gdy 9 kwietnia nie stawiła się na spektaklu, by wziąć udział w show TVP. Dyrektor teatru Jan Englert bronił w sądzie decyzji o zwolnieniu aktorki. Sąd odroczył proces do 18 stycznia, gdy mają zeznawać pierwsi świadkowie.
Wielokrotnie rozmawiałam z dyrektorem Englertem o kolizji terminów i prosiłam go, żeby mi pomógł w załatwieniu tej sprawy. Można było zmienić godzinę albo datę spektaklu, czy też ustanowić zastępstwo, były wcześniej takie przypadki Grażyna Szapołowska
- Podjęła decyzję taką, że ważniejszy jest dla niej występ w telewizji, co jest w niezgodzie z etyką i regulaminami teatralnymi. A teraz są jasne i oczywiste skutki prawne - mówił wówczas Englert. Wkrótce potem wręczył Szapołowskiej wypowiedzenie.
"Prosiłam go, żeby mi pomógł"
- Wielokrotnie rozmawiałam z dyrektorem Englertem o kolizji terminów i prosiłam go, żeby mi pomógł w załatwieniu tej sprawy. Można było zmienić godzinę albo datę spektaklu, czy też ustanowić zastępstwo, były wcześniej takie przypadki - przekonywała dziś w sądzie Szapołowska.
Przywołała też dwa przypadki, gdy dyrekcja odwołała przedstawienia, np. kiedy żona Englerta, aktorka Beata Ścibakówna, występowała w telewizyjnym show "Gwiazdy tańczą na lodzie". Innym razem - jak mówiła - przedstawienie w Teatrze Narodowym odwołano, aby aktorka Dominika Kluźniak mogła wziąć udział w premierze filmu "Jak się pozbyć cellulitu".
"Zastępstwo to rzecz wyjątkowa"
- Zastępstwo to rzecz wyjątkowa, teatr decyduje się na to tylko w wypadkach losowych - odpowiadał jej Englert. I podkreślał, że nieprzyjście aktora na spektakl to "precedens w skali polskiego teatru". Według niego, Szapołowska nie występowała do niego na piśmie o zgodę na swój udział w telewizyjnym show "Bitwa na głosy", a producent programu zrobił to za późno. - Zasadą jest, że na dwa miesiące przed spektaklem nie dokonuje się już żadnych zmian i nie ma od tego wyjątków - nie licząc spraw losowych - podkreślił.
Zastępstwo to rzecz wyjątkowa, teatr decyduje się na to tylko w wypadkach losowych. Nieprzyjście aktora na spektakl to precedens w skali polskiego teatru. Jan Englert
Jak mówił, "do samego końca" wierzył, że aktorka jednak przyjdzie do teatru. - Dobrze wiedziała, że inny wybór będzie oznaczał dyscyplinarne konsekwencje - podkreślił. Ujawnił też, że niektórzy aktorzy z obsady "Tanga" po tym zdarzeniu nie chcieli już grać z Szapołowską i żądali odwołania następnych spektakli. - Ale na to też nie mogłem się zgodzić - dodał Englert.
Sąd odroczył proces do 18 stycznia, gdy mają zeznawać pierwsi świadkowie.
adso/nsz/ant/tr/bgr/k
Źródło: tvn24.pl, PAP