Czterej sprawcy dwukrotnego napadu na stację paliw w Bierzwniku w woj. zachodniopomorskim wpadli w ręce policji. Łupem uzbrojonych w łom złodziei padł towar o wartości ponad 14 tysięcy złotych i pusty sejf.
Do pierwszego rozboju doszło w listopadzie 2011 r. Ubrani w kominiarki mężczyźni wtargnęli do budynku stacji paliw. Jeden z napastników uderzył pracownika pięścią w twarz i kopnął go w brzuch. Grożąc pobiciem i pozbawieniem życia bandyci obezwładnili obsługę stacji. Ukradli gotówkę, papierosy, kosmetyki, sejf oraz szufladę kasową.
Zabrali pusty sejf
Cztery miesiące później doszło do prawie identycznego zdarzenia. Tym razem sprawcy użyli metalowego pręta, którym uderzyli w plecy pracownika obsługi. Łupem bandytów padły pieniądze, telefon komórkowy i artykuły kosmetyczne.
Z ustaleń policjantów wynika, że skradziony w wyniku pierwszego rozboju sejf sprawcy wywieźli w ustronne miejsce nad jeziorem i przez dwa dni próbowali „otworzyć” siekierami. Mieli pecha. Gdy się im to wreszcie udało, okazało się, że sejf jest pusty. Wewnątrz znaleźli jedynie instrukcję obsługi i kilka śrubek montażowych.
Okradali samych siebie
Sprawców zatrzymano w wyniku wielomiesięcznego śledztwa. W złapaniu bandytów pomógł policji monitoring ze stacji paliw. Czterech mieszkańców powiatu wałeckiego w wieku od 23 do 34 lat aresztowano na trzy miesiące. Grozi im do 12 lat więzienia.
Bandyci nie byli uczciwi nawet wobec samych siebie. Kamery monitoringu utrwaliły moment napadu, kiedy jeden z przestępców zbierając do torby rozrzucone na podłodze pieniądze część z banknotów chowa pod bluzę.
Autor: rf//gak/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: policja.choszczno.pl