Nie będzie konfrontacji premiera Donalda Tuska oraz byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego - zdecydowali członkowie komisji wyjaśniającej tzw. aferę hazardową. Na pytania śledczych natomiast ponownie odpowie były minister sportu Mirosław Drzewiecki. Nie obyło się jednak bez kłótni między członkami komisji.
Wniosek posłów PiS o konfrontację Tuska i Kamińskiego został odrzucony przez większość posłów z komisji śledczej.
Za przeprowadzeniem konfrontacji głosowali posłowie PiS - Zbigniew Wassermann i Beata Kempa oraz Bartosz Arłukowicz (Lewica). Przeciwko byli wszyscy posłowie PO i Franciszek Stefaniuk (PSL).
Byli gotowi
Wnioskując o przeprowadzenie konfrontacji posłowie PiS argumentowali, że powinna ona wyjaśnić m.in. rozbieżności w relacjach Kamińskiego i Tuska dotyczące ich spotkań, które odbyli w 2009 r. w związku z informacjami ówczesnego szefa CBA na temat tzw. afery hazardowej.
Premier, jak i były szef CBA deklarowali gotowość ponownego stawienia się przed komisją hazardową, również podczas konfrontacji.
Drzewiecki znów przed komisją
Podczas środowego posiedzenia posłowie zdecydowali jednak, że na ich pytania ponownie będzie musiał odpowiedzieć Mirosław Drzewiecki. Były minister sportu po raz pierwszy przed komisją stanął 28 stycznia, a jego przesłuchanie trwało 10 godzin.
Wniosek o jego ponowne przesłuchanie złożył Bartosz Arłukowicz (Lewica), w związku z - jak argumentował - "wystąpieniami publicznymi pana ministra i podważaniem zeznań wcześniejszych świadków w sposób publiczny przez ministra Drzewieckiego".
Arłukowicz wyjaśnił, że chodzi tutaj o zeznania biznesmena Ryszarda Sobiesiaka dotyczące jego kontaktów z Drzewieckim i Marcinem Rosołem, który był szefem gabinetu politycznego b. ministra sportu.
Kłótnia o przesłuchanie
W środę po południu zebrało się rozszerzone prezydium komisji, aby ustalić datę przesłuchania byłego ministra sportu. Posłowie nie mogli jednak dojść w tej sprawie do porozumienia. Przewodniczący komisji Mirosław Sekuła (PO) chciał wezwać b. ministra już w przyszłym tygodniu, natomiast Arłukowicz zdecydowanie się temu sprzeciwił. Poseł Lewicy chce bowiem wstrzymać się z przesłuchaniem Drzewieckiego do chwili, gdy do komisji trafią nowe materiały z prokuratury.
Przewodniczący pokazuje, że jego priorytetem jest zamknięcie prac komisji, a nie wyjaśnienie sprawy. Bartosz Arłukowicz (Lewica)
- Pan przewodniczący pokazuje, że jego priorytetem jest zamknięcie prac komisji, a nie wyjaśnienie sprawy. Skoro prokuratura nas informuje, że ma dla nas mnóstwo dokumentów, które analizuje i przekaże nam dopiero część tych dokumentów, że one są ważne i że od tego uzależniona jest dalsza praca komisji, to wydaje się, że powinniśmy to uszanować - powiedział Arłukowicz dziennikarzom.
Chodzi o informacje uzyskane po wtorkowym spotkaniu sejmowych śledczych z prokuratorami. Arłukowicz mówił wówczas dziennikarzom, że prokuratura nie zakończy szybko swojego śledztwa, a uzyskanie od niej materiałów potrzebnych komisji może zająć nawet kilka miesięcy.
Do końca kwietnia
Sekuła zaznaczył po środowym posiedzeniu prezydium, że chciał wezwać Drzewieckiego na przyszły tydzień, gdyż komisję nadal obowiązuje decyzja Sejmu przedłużająca termin zakończenia prac komisji do końca kwietnia. - Muszę jako przewodniczący komisji zrobić wszystko, żeby w tym terminie się zmieścić - dodał.
W końcu ustalono, że decyzja o terminie ponownego przesłuchania Drzewieckiego zostanie podjęta w czwartek, po tym jak sekretariat komisji skontaktuje się z warszawską prokuraturą ws. terminu przesłania śledczym nowych materiałów.
Śledczy na przesłuchanie 14 kwietnia wezwali również ministra skarbu Aleksandra Grada.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24