Okres sprawowania urzędu ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka nie jest usiany różami. Co i raz musi się bronić przed atakami opozycji za problemy z drogami czy koleją. Być może łatwiej dla PO i premiera byłoby pozbyć się Grabarczyka, by nie szkodził wizerunkowi partii. Minister ma jednak asa w rękawie i nigdzie się nie wybiera.
Doniesienia o rzeczywistych, bądź nie, wpadkach ministra nie odstraszają jego koleżanek i kolegów z Platformy Obywatelskiej. Politycy PO bronią Grabarczyka.
- Szkoda czasu na jakieś dziwne ruchy. Jak wie,gdzie są niedociągnięcia, to niech je natychmiast poprawi i zbuduje nam autostrady - mówi poseł PO Waldy Dzikowski. - Ja głęboko wierzę, że tak będzie - zapewnia.
Utrzymanie pozycji
Co powoduje, że szefowie PO nie usuwają kontrowersyjnego ministra, a jego koledzy partyjni mniej lub bardziej zdecydowanie go bronią? Asem w rękawie szefa resortu infrastruktury jest tak zwana "spółdzielnia Grabarczyka". W PO mówi się, że to polisa na polityczne życie ministra.
- Tusk musi się z nim liczyć nie jako z dobrym czy złym ministrem infrastruktury, ale jako właścicielem iluś głów czy szabel w tym sejmie - mówi europoseł Marek Migalski.
Trudno dokładnie oszacować, ilu polityków PO murem stoi za Grabarczykiem. Na pewno w "spółdzielni" jest kilku szefów regionów. Być może pokaz siły zwolenników ministra odbędzie się w czwartek, gdy rząd będzie się tłumaczył w Sejmie z problemów wokół autostrady A2.
Na korzyść Grabarczyka może paradoksalnie przemawiać też liczba niepowodzeń jego resortu i to, jak bardzo był za nie obwiniany przez media i opozycję. - Jest wygodniej trzymać kogoś, na kogo można zrzucać winę, pomiatać nim i przeczołgiwać go w rządzie - mówi Michał Krzymowski z "Wprost". - Dziennikarze mogą na nim skupiać całą złość, to jest wygodne - dodaje.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24