Duża akcja CBA w szczecińskim szpitalu w związku ze śledztwem dotyczącym korupcji. Służby sprawdzają, czy lekarze przyjmowali łapówki. Chodzi o szpital, w którym pracował obecny marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Opozycja mówi o nagonce i nieprzypadkowym terminie akcji służb. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Blisko stu funkcjonariuszy CBA w 23 miejscach - także w wojewódzkim szpitalu w Szczecinie. - Na wniosek Prokuratury Regionalnej w Szczecinie wydajemy dokumenty, których żądają śledczy – informuje rzeczniczka Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Szczecinie Natalia Cistowska.
Sprawa jest wielowątkowa, ale wojewódzki szpital jest miejscem kluczowym. - To postępowanie dotyczy prowadzenia działań o charakterze korupcyjnym przez osobę, która pełniła funkcję ordynatora szpitala w Szczecinie – zwraca uwagę rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.
Wtorkowa akcja służb to kontynuacja śledztwa z grudnia ubiegłego roku. O przyjęciu dwóch tysięcy złotych łapówki przez ordynatora szczecińskiego szpitala służby zawiadomił pomorski radny sejmiku z Prawa i Sprawiedliwości, który miał dostać informacje na ten temat od dawnych pacjentów lekarza. O zgłaszanie wręczenia łapówek apelowało też CBA.
Oskarżenia padły pod adresem Tomasza Grodzkiego, obecnego marszałka Senatu, który był ordynatorem i dyrektorem szpitala w Szczecinie. - Nigdy od nikogo nie żądałem żadnych pieniędzy za operacje – zapewniał Tomasz Grodzki.
Obecnych działań CBA marszałek Senatu nie komentuje, ale robią to jego partyjni koledzy. - To jest w dużym stopniu policja polityczna, więc trzeba mieć duży dystans do takich akcji i do tego typu napadów – mówi Mariusz Witczak z Platformy Obywatelskiej.
- Platforma chciałaby zlikwidować CBA, ale CBA jest profesjonalną służbą i reaguje na głos obywateli, którzy mówili o domniemanej korupcji – podkreśla wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski.
Anonimowe ataki. Jawna obrona
Ten głos obywateli jest głosem głównie anonimowym. – Nie wydaje mi się, że osoba, która ma do powiedzenia prawdę, musiała ukrywać swoje nazwisko i twarz. Ja tego nie robię – mówi Anna Żyłowska, pacjentka Tomasza Grodzkiego i prezes Stowarzyszenia Walki z Rakiem Płuca w Szczecinie.
Murem za marszałkiem Grodzkim stoi szereg jego pacjentów - z imienia i nazwiska. A jeden twierdzi nawet, że dostał propozycję oskarżenia marszałka o łapówkę w zamian za pieniądze. – Zdębiałem, zatkało mnie. Ja mówię: pan głupstwa gada – opowiada Tadeusz Staszczyk, który był pacjentem Tomasza Grodzkiego.
Sugestie przekazania pieniędzy Tomaszowi Grodzkiemu od konkretnej osoby publicznie padły z ust profesor Agnieszki Popieli, która później tłumaczyła, że tylko wyczuła presję wpłaty pieniędzy na rzecz przyszpitalnej fundacji transplantologii. To jeden z wątków śledztwa.
- Chodzi o sprawdzenie, czy wpłaty na jedną z fundacji występujących w tym wątku nie były formą korzyści majątkowej, która miała de facto być łapówką – mówi Stanisław Żaryn.
"Znamy działalność profesora Grodzkiego. To tylko polityczna sprawa"
Przeszukania miały miejsce także w spółkach farmaceutycznych i biurze podróży. - To nie ma żadnych szans powodzenia. Ja jestem ze Szczecina, my znamy działalność pana profesora Grodzkiego. To jest rzeczywiście tylko polityczna sprawa – uważa Dariusz Wieczorek z Lewicy.
- Po owocach poznacie ich, jeśli okaże się, że służby miały ku temu podstawy, poczekajmy na rozwój wydarzeń – stwierdza europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Prokuratura Regionalna w Szczecinie mówi o sprawdzaniu działań nie jednego lekarza a lekarzy. Śledztwo toczy się w sprawie. Nikomu jeszcze nie przestawiono zarzutów.
Źródło: TVN24