Poważne obrażenia głowy, problemy z oddychaniem, przez kilka dni brak czucia w szczęce, a przez wiele miesięcy strach przed jazdą autobusem. Pan Tomasz - student z Lublina - boleśnie przeżył spotkanie z wyrostkami, którzy rzucili się na niego w autobusie MPK. Poszkodowany zdecydował się pozwać lubelskie przedsiębiorstwo komunikacyjne i sprawę wygrał. To bezprecedensowy wyrok, bo - zdaniem sądu - to przewoźnik odpowiada za to, co dzieje się w jego pojeździe.
Było wczesne popołudnie. Pan Tomasz wracał z uczelni do domu. W autobusie linii 57 zaczepiło go trzech młodych mężczyzn. - Najpierw były takie zaczepki słowne, ja mówiłem że nie szukam problemów, że tutaj nie chcę żadnych problemów mieć i następnie przeszli od słów do czynów – wspomina Tomasz. Byli wyjątkowo brutalni, wyzywali, bili i kopali po całym ciele. - Miałem całą twarz zalaną krwią, ręce, całe ubranie, złamany nos – mówi poszkodowany.
Obojętni pasażerowie, obojętny kierowca
Kierowca ma obowiązek wyprosić z pojazdu osoby, które zachowują się uciążliwie lub w jakikolwiek inny sposób zakłócają porządek albo bezpieczeństwo. Jacek Świeca, kancelaria prawna Kalwas i Wspólnicy
Prawo przewozowe zobowiązuje do zapewnienia pasażerom bezpiecznej jazdy. Na tej podstawie pan Tomasz zażądał 20 tysięcy złotych zadośćuczynienia od lubelskiego MPK. - Mogę ubolewać, że to się stało na terenie pojazdu, czyli wewnątrz pojazdu, ale nadal stoję na stanowisku, że za tego typu zdarzenie MPK odpowiedzialności nie ponosi – twierdzi Czesław Rydecki, prezes MPK w Lublinie.
Sąd nakazał wypłatę odszkodowania
Sąd pierwszej instancji uznał jednak roszczenia pasażera i zasądził zadośćuczynienie w wysokości 20 tys. złotych. Według sądu, przewoźnik ma dowieźć pasażera do miejsca przeznaczenia "zdrowo i cało", a kierowca ma obowiązek reagować. - To są tylko ludzie, jedni są mniej inni bardziej odważni. Ten słownie próbował interweniować, jego interwencja słowna nic nie pomogła – uważa prezes MPK.
Mogę ubolewać, że to się stało na terenie pojazdu, czyli wewnątrz pojazdu, ale nadal stoję na stanowisku, że za tego typu zdarzenie MPK odpowiedzialności nie ponosi. Czesław Rydecki, prezes MPK w Lublinie
Bezprecedensowy wyrok
Wcześniej pan Tomasz wzywał pomocy, a kierowca - według relacji poszkodowanego - udał, że nie widzi i wypuścił bandytów z autobusu. A tymczasem powinien był zaalarmować policję, albo zmienić trasę i dojechać na najbliższy komisariat. - Kierowca nie ma takiej wiedzy, gdzie są najbliższe posterunki policji, bo zatrudniamy kierowców z różnych rejonów lubelskiego – broni się prezes MPK.
Sprawa pobitego studenta jest bezprecedensowa. Przewoźnik zaskarżył niekorzystny dla siebie wyrok. Pan Tomasz wierzy, że ostatecznie wygra - także w imieniu wszystkich pasażerów, którzy mają prawo czuć się bezpiecznie w publicznych środkach transportu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24