Pamiętacie Państwo słynny film Pasikowskiego „Psy” z dziewięćdziesiątego drugiego roku? Zwłaszcza taki fragment, w którym esbecy piją wódkę na stołówce, Stopczyk mówi do kolegów: "dzisiaj puszczamy z dymem całą naszą pieprzoną przeszłość!" a koledzy wychodzą z sali śpiewając „Janek Wiśniewski padł”? Mocne, prawda?
Gdzie dzisiaj są ci oficerowie i ludzie, których werbowali? Pochowali się? Wielu, ale przecież nie wszyscy. Jeden z byłych tajnych współpracowników, Lesław Maleszka, jeszcze do zeszłego tygodnia pracował w Gazecie Wyborczej. Ten sam Maleszka, który na filmie „Trzech kumpli” stwierdza: „Dlaczego donosiłem na przyjaciół? To jest doskonałe pytanie”. Z pracy Maleszka odszedł - być może to przypadek - kilka dni przed emisją w TVN filmu o kulisach śmierci Stanisława Pyjasa.
Owszem, siedem lat temu Maleszka przyznał się - swoją historię opisał w Gazecie Wyborczej w tekście "Byłem Ketmanem". Opisał, jak na przesłuchaniu esbek zagroził, że zostanie wyrzucony ze studiów. Najważniejszy fragment: "Popełniłem największy błąd, jaki w tej sytuacji można było popełnić. Zacząłem prosić, by nie wyrzucano mnie ze studiów. Pokazałem, jak bardzo jestem słaby. Nie usprawiedliwia mnie nic (...). Moja prośba i mój strach - to była kapitulacja. Bezpiecy tylko na to czekali. Chcesz studiować? Coś za coś. Położyli przede mną kartkę i długopis i podyktowali mi treść oświadczenia o współpracy.
Kazali mi wybrać sobie pseudonim. Przypomniał mi się Ketman ze "Zniewolonego umysłu" Czesława Miłosza.”
A co było dalej? Gazeta Wyborcza uznała, że po tych wyznaniach Maleszka może nadal dla niej pracować. Dziś być może patrzy na to inaczej – skoro po siedmiu latach od zdemaskowania zrezygnowała ze współpracy z byłym agentem „Ketmanem”. Co jednak ciekawe, zdaniem redakcji współpraca ustała na własną prośbę Maleszki - zdaniem "Dziennika". który rozmawiał z jego żoną - o żadnej własnej prośbie mowy nie ma.
Tak się teraz zastanawiam, czy w GW po obejrzeniu na filmie TVN wyznań swojego byłego kolegi redakcyjnego mają jednak chociaż małego kaca, czy nadal uznają, że to wszystko to „lustracyjne piekło” i lepiej do niego nie zaglądać – mówiąc inaczej, posłuchać Stopczyka z „Psów”, który puścił z dymem całą swoją pieprzoną przeszłość.