W sierpniu w położonej głęboko w lesie kamedulskiej pustelni w Rytwianach w Świętokrzyskiem, odbędzie się pierwszy turnus dla pracoholików. Uczestnicy zostawią w depozycie laptopa i komórkę, a jedyną dozwoloną pracą będzie... lepienie glinianych dzbanków, zapowiada "Dziennik".
Goście pustelni (nie więcej niż dwudziestu na jednym turnusie) nie znajdą w swoich pokojach ani telefonu, ani radia. A klasztornym lekarstwem na pracoholizm ma być... praca. Ale całkiem inna od tej, którą uzależnieni wykonują na co dzień. "Rękodzielnictwo, lepienie z gliny czy pieczenie chleba ma pokazać uczestnikom naszych turnusów zupełnie nowy, radosny wymiar pracy" - mówi ks. Wiesław Kowalewski, dyrektor pustelni. Za tygodniowy turnus trzeba będzie zapłacić około 1000 zł.
Rytwiany to konkurencja dla bardzo modnych wśród mieszczuchów salonów spa. W klasztorze nie ma masaży ani maseczek z błota, za to są turnusy spes, z łacińskiego "salus per silentium", czyli zdrowie przez ciszę.
Źródło: "Dziennik"