10 proc. wynagrodzenia za mandat - tyle kosztowało mazowieckich samorządowców PO miejsce na sejmowej liście partii - podaje "Wprost".
A comiesięczna lista dłużników była długa. Pieniądze oddawali nie tylko nie tylko radni, ale też wicemarszałkowie województwa, wiceprezydenci miast, burmistrzowie i wiceburmistrzowie dzielnic, starostowie i ich zastępcy, samorządowi sekretarze i skarbnicy, a nawet członkowie zarządu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska - pisze "Wprost'. Ci, którzy płacić nie chcieli albo z haraczem zwlekali praktycznie tracili szanse kandydowania do parlamentu.
To wszystko na mocy uchwały mazowieckiej PO sprzed ostatnich wyborów do Sejmu. Dziś ówczesny szef regionu Bronisław Komorowski nie chce sobie tego przypomnieć: - Już się nie zajmuję sprawami Mazowsza - ucina. To jednak jego nazwiskiem firmowane były takie praktyki.
W ławach PO nie brakuje pilnych płatników, których mazowiecki zarząd nagrodził za obowiązkowość. Wśród nich jest były wiceprezydent Siedlec Robert Ambroziewicz. Dziś już poseł zasłania się niepamięcią: - Uchwała faktycznie była, ale nie pamiętam, jak to moje płacenie się skończyło - tłumaczy.
Źródło: Wprost