Kontrolerom NIK, sprawdzającym prawidłowość działań syndyków sądowych, uniemożliwia się dostęp do dokumentów dotyczących najbardziej kontrowersyjnych upadłości - twierdzi "Nasz Dziennik".
Praca syndyków sądowych w Polsce od lat wzbudza liczne kontrowersje - pisze gazeta. W ujawnionych i opisywanych już przez media przypadkach licznych niekompetencji i zaskakujących powiązań syndyków pojawiają się zarzuty niekompetencji, nieudolności, nadużywania uprawnień, działania na szkodę tak wierzycieli, jak i właścicieli firm czy pospolitej korupcji.
Nic więc dziwnego, że NIK zainteresowała się ich pracą. - Od kilku miesięcy prowadzimy kontrolę pracy syndyków sądowych. Kontrola jest prowadzona w całej Polsce przez poszczególne delegatury terenowe - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Małgorzata Pomianowska, rzecznik prasowy NIK.
Czy jednak Izbie uda się doprowadzić do wyjaśnienia wszelkich wątpliwości i ukarania syndyków, których działania noszą znamiona przestępstwa? Wszystko wskazuje na to, że będzie to bardzo trudne. Choć sprawdzanie pracy syndyków prowadzone jest pierwszy raz od lat, kontrolerzy NIK spotykają się z próbą utajniania materiałów, blokowania dostępu do informacji czy wreszcie - odmowy udostępnienia dokumentów dotyczących kilku najbardziej kontrowersyjnych upadłości.
Źródło: "Nasz Dziennik"