Byłem więziony, straciłem pracę, zdrowie. A teraz mogę się tylko starać o trzy emerytury Kiszczaka - mówi Jerzy Kucharski. Jego sprawa, którą zajmie się Trybunał Konstytucyjny, może być przełomem w sposobie dochodzenia odszkodowań za internowanie - pisze "Gazeta Wyborcza".
Kucharski w 1980 r. był przewodniczącym Komisji Zakładowej "Solidarności" w płockim oddziale NBP. Internowany w grudniu 1981, wyszedł na wolność w sierpniu 1982. Miał problemy ze znalezieniem nowego zajęcia (dziś prowadzi małą hurtownię). Mówi, że stracił zdrowie. Dlatego w marcu wystąpił do Sądu Okręgowego w Płocku o odszkodowanie.
Prawo do odszkodowania przyznaje prześladowanym w latach 80. znowelizowana jesienią zeszłego roku ustawa o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych przez polskie sądy i organa ścigania wobec represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego.
Problem polega na tym, że internowani mogą ubiegać się o maksymalnie 25 tys. zł odszkodowania. Takiego limitu nie ma zaś w "zwykłych" sprawach o niesłuszne aresztowanie. Autorzy nowelizacji nie ukrywali - nieograniczone odszkodowania mogłyby być zbyt kosztowne dla państwa, bo internowanych było 10 tys. osób.
Kucharski domaga się 280 tys. zł. Wylicza: to za 240 dni straconej wolności, uszczerbek na zdrowiu, utratę pracy (co dzisiaj wiąże się z niską emeryturą). Chce, by jego sprawa była przełomem w sposobie dochodzenia odszkodowań za internowanie. By każdy z więzionych mógł domagać się sumy, jaką uzna za stosowne.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"