Pole kapusty w centrum willowego osiedla pod Warszawą, a w polu kapusty - dźwig. Co robi dźwig koło domków jednorodzinnych? Jak to co - stawia kilka ośmiopiętrowych kolosów idealnie na osi podejścia do lotniska Okęcie. Samoloty co pięć minut, ale to jeszcze nic. Z balkonu widok na splot linii wysokiego napięcia. I tu szczyptę czarnego humoru dorzuca jeszcze deweloper, osiedle nazywając "Elektra".
Tak się naelektryzowałem tą podwarszawską wycieczką przy okazji realizacji materiału o pozwoleniach na budowę, że muszę się tu wyładować. Strasznie bowiem mnie denerwuje kompletny brak myślenia o mieście. Obserwując rozwój Warszawy i okolicznych miejscowości - a jest co obserwować, bo to rozwój ekspresowy - można dojść do wniosku, że na rynku panuje dziki kapitalizm. Panuje - to się zgadza. Ale dlaczego władze miejskie nie są w stanie tego dzikusa jakoś okiełznać? Dlaczego buduje się jak w dziewiętnastym wieku, stawiając dom koło domu, byle gęściej i wyżej?
Zapędziłem się. Przepraszam dziewiętnastowiecznych architektów, oni przynajmniej mieli gust. Dziś nie dość, że obok willi stawia się dziesięciopiętrowiec, to jeszcze taka szafa ma polot socjalistyczego blokowiska. Co tu się dzieje?
Głosując w wyborach samorządowych specjalnie wybierałem osoby, które w programach miały zapisane "dbałość o otoczenie, walkę z nielegalnymi reklamami, troskę o wygląd miasta i małą architekturę". I moi wybrańcy najwyraźniej dbają. O otoczenie własne, reklamy już im nie przeszkadzają a architektura rzeczywiście wychodzi im mała. Klasą. A najgorsze, że w poprzednich wyborach głosowałem na kogo innego, niż w obecnych - ale zmiany myślenia nie widzę żadnej. Może po prostu warto się zastanowić, po co człowiek kandyduje do samorządu?
Gdy tak dłużej pomyślałem, zacząłem nawet doceniać socjalistyczne blokowiska - niektóre z nich, jak na przykład mój Ursynów - miały jakąś wizję. Zwykle wizja rozbijała się o braki gospodarcze, ale przynajmniej jakaś koncepcja była. Dziś mamy odwrotnie - w gospodarce nie brakuje, ale koncepcja licha. Może czasem wręcz architekt i inwestor powinien się zastanowić nad myślową antykoncepcją, żeby nie płodzić takich potworów jak apartamentowiec (apartamętowiec raczej) Łucka - to taki kolos jak się wjeżdża do centrum stolicy od strony Poznania.