Jedno z łódzkich przedszkoli wysłało rodzicom ankietę, w której pyta m.in. o to, czy rodzice "pracują w służbie zdrowia, służbach mundurowych lub placówce, która pomaga w walce z pandemią". - Zmroziło mnie. Wygląda to jak próba dyskryminacji - mówią przedstawiciele pogotowia, którzy skontaktowali się z naszą redakcją. Urzędnicy tłumaczą, że najpewniej wcale nie chodziło o dyskryminację, tylko ustalenie, które dzieci powinny być przyjmowane w pierwszej kolejności.
W środę premier Mateusz Morawiecki poinformował o kolejnym etapie luzowania obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. Wskazał, że od środy 6 maja otwarte mogą być żłobki i przedszkola. To na samorządy spadła odpowiedzialność za to, żeby dzieci mogły przebywać w placówkach w warunkach reżimu sanitarnego.
Urzędnicy z Łodzi rozpoczęli od sprawdzenia, ilu rodziców w ogóle jest zainteresowanych tym, aby ich dziecko wróciło do placówki.
Małgorzata Moskwa-Wodnicka, wiceprezydent Łodzi odpowiedzialna za edukację, poleciła dyrektorom poszczególnych placówek, aby zebrali niezbędne informacje. Niedługo potem do rodziców zaczęły spływać ankiety. Treść tej, pod którą podpisała się dyrektor jednego z łódzkich przedszkoli miejskich, wzbudziła sporo emocji.
W mailu, na który rodzice mieli odpowiedzieć do końca kwietnia, znalazły się trzy pytania:
1. Czy jesteście Państwo zainteresowani opieką przedszkolną od 6 maja 2020 r. w reżimie sanitarnym?
2. Proszę podać średnią liczbę godzin pobytu dziecka w placówce, deklarowaną przez Państwa w reżimie sanitarnym?
3. Czy jesteście Państwo pracownikami systemu ochrony zdrowia, służb mundurowych, pracowników handlu i przedsiębiorstw produkcyjnych, realizujących zadania związane z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19?
Dyskryminacja?
Trzecie pytanie wzbudziło mnóstwo emocji. Na tyle, że z redakcją tvn24.pl skontaktowali się pracownicy pogotowia.
- Muszę przyznać, że zmroziło mnie, jak to przeczytałem. W żaden sposób nie wyjaśniono, po co dyrekcji takie informacje. Można odnieść wrażenie, że to próba dyskryminacji. Naznaczania nas za to, że poświęcamy swoje bezpieczeństwo dla innych - komentuje Paweł Goździk, dyrektor ds. medycznych w łódzkim pogotowiu.
Nie udało nam się dotrzeć do dyrektorki przedszkola, która była podpisana pod ankietą. O tym, dlaczego rodzice mieliby przekazywać informacje o miejscu pracy, zapytaliśmy Marcina Masłowskiego, rzecznika prezydent Łodzi. Urzędnik - jak mówi - o treści ankiety dowiedział się od nas.
- Każda placówka pytała po swojemu. Z całą mocą jednak chcę zapewnić, że przedszkola były zobowiązane do zadania tylko dwóch pierwszych pytań - mówi Marcin Masłowski.
Pierwszeństwo
Magistrat podejrzewa, że dyrektor przedszkola mogła mieć jak najlepsze intencje. Wiceprezydent Moskwa-Wodnicka, za pośrednictwem rzecznika, przypomniała, że resort zdrowia i edukacji podkreślał, że pierwszeństwo w przyjęciach do przedszkoli mają pracownicy służby zdrowia oraz innych zawodów zaangażowanych w walkę z pandemią.
"Najprawdopodobniej stąd dodatkowe pytanie" - komentuje Małgorzata Moskwa-Wodnicka.
Co na to ratownicy?
- Z pewnością wszystko to powinno odbyć się w inny sposób. Nawet zakładając dobre intencje, można spodziewać się, że inni rodzice potraktują to jako jasny sygnał, że nasze dzieci mogą stanowić niebezpieczeństwo. I nie ma w tych słowach żadnej przesady. Na co dzień obserwujemy, jak początkowa wdzięczność dla służb zmieniała się w ostracyzm - mówi Paweł Goździk, dyrektor ds. medycznych w łódzkim pogotowiu.
"Przedszkola mogą, ale nie muszą ruszyć"
W czwartek resort zdrowia poinformował, że zapowiadane na przyszły tydzień otwarcie żłobków i przedszkoli jest "możliwością, a nie nakazem".
Zaznaczył, że w przypadku zamknięcia placówki dodatkowe zasiłki opiekuńcze będą dalej wypłacane.
- Jako Ministerstwo Zdrowia przekazaliśmy wojewodom, a wojewodowie mają za zadanie przekazać placówkom opiekuńczym dla dzieci, czyli żłobkom i przedszkolom, m.in. płyny dezynfekcyjne. Zdecydowaliśmy o przekazaniu pierwszej partii - to jest 15 litrów płynu dezynfekcyjnego na każdą placówkę - przekazał rzecznik resortu, Wojciech Andrusiewicz.
Niektóre samorządy - w tym łódzki - już poinformowały, że placówki nie ruszą we wskazanym przez rząd terminie. Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi, wystąpiła do wojewody łódzkiego o przekazanie prognoz dotyczących tego, jaka będzie sytuacja epidemiologiczna w najbliższych dniach.
"Brak posiadania rzetelnych danych uniemożliwia Miastu Łódź (…) podjęcie ostatecznej decyzji w zakresie ewentualnego uruchamiania usług opiekuńczych nad dziećmi do lat 3 oraz przedszkoli” - czytamy w liście otwartym pod którym podpisała się Zdanowska.
Niektórzy samorządowcy krytykują też pomysł, żeby priorytet w przyjmowaniu do placówek miały dzieci osób pracujących na froncie walki z COVID-19.
- Mówienie, że w pierwszej kolejności będziemy przyjmować dzieci pracowników służby zdrowia czy kogokolwiek innego powoduje, że doprowadzimy jeszcze do kłótni między rodzicami i grupami społecznymi - komentował na antenie RMF FM Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź